KSIĘGA (WOLNOŚCI) TRZECIA

I Z POWROTEM NA (PŁASKĄ) ZIEMIĘ.

Wyprawa arimana po totalną władzę na Ziemię –
Tajemnicza organizacja “barany na rzeź” od wieków wciąż nieustannie pasie –
– Podobieństwo dusz sprzedania
do przejażdżki cieniów arystokrackich – Gatunki strachotworów –
– Marian w świątyni dumania – Porady tyczące się duchowego rozwoju Mariana –
– Marian protagonista – Malucha uwagi nad ubraniami i obłokami – Cykliczne sprzątanie we wspólnym Domu – Ostatni Dzwon Babilonu – Bilecik – Pobudka Mospani(e)!
Ariman powoli wracał już do siebie; ale prawdę skutecznie ukrywał,
W głowach ludzi cały czas mącił, Trzeciej Wojny usilnie wypatrywał.
Nie raz już się tu wydarzyła. Światowy kryzys trzeba było stworzyć
oraz swoich najsilniejszych oponentów w oczach ludzi zaś upokorzyć.
Następnie “Strażnik wolności i demokracji” na całym naszym świecie
powoli, aczkolwiek skutecznie swój odwieczny plan tu wdrażał będzie.
Najpierw, poprzez antyczne reklamy, sztuczne potrzeby stwarzano.
Później do narodu, pogrążonego w jego wizji, wroga wprowadzano.
Na końcu, jak zawsze przedtem, trzeba stworzyć kryzys ekonomiczny
wśród najmożniejszych państw. To spowoduje nasilenie opinii publicznej.
Żeby przekonanie ich do użycia śmiertelnej broni było czystą formalnością
Przez co cała planeta w pięć minut pokryje się nieskończoną ciemnością.
Gdyż doskonale wie, że do przedłużenia ludzkiego gatunku, tylko potrzeba
sto tysięcy ludzkich istot, dla których wcześniej zbudował miasto pod ziemią.
Plan “Agarty”, znany już nam dość dobrze z czasów Drugiej Wojny Światowej,
gdy broń nuklerna stawiała pierwsze kroki w ustanawianiu, tak zwanej, nowej
wizji świata. Nieważne, czy osiągniętej “pokojowymi” pertraktacjami z ludźmi,
czy przez totalną anihilację, podporządkowaniem ich i zarządzaniem podludźmi.
“Nowy Porządek Świata”, ponad trzystuletni (a może i starszy), jest kilkutorowy.
Celem jego jest: Jedna Wiara i Jedna Waluta, a na końcu: Jeden Rząd Światowy.
Przedostatnim etapem realizacji i jego wprowadzenia na całym świecie
jest podzielenie wszystkich ludzi na dwie polityczne opcje. Którzy w odwecie
za warunki w jakich im przyszło egzystować będą chcieli zniszczyć wroga.
Połączy ich Jeden Wielki Rzad Światowy pod przewodnictwem arimana Boga.
Wiekszość będzie wtedy wdzięczna tej jego “boskiej łasce” ocalenia ludzi
Tych, co będą protestować się pozabija, żeby nikt wolnością już się nie łudził.
I widząc to, co się dzieje dookoła dzisiaj, w dwudziestym pierwszym wieku
trudno nie zauważyc konfliktu komunistyczno-kapitalistycznego w człowieku.
W końcu on kiedyś będzie musiał wybrać po której stronie się opowiedzieć,
zamiast dzisiaj połączyć siły i pokonać potwora. A nie zaś bezczynnie sedzieć.
Codziennie przed monitorem i czekać na zbawiciela, który przyjdzie z nieba.
Przede wszystkim zmiany obecnego punktu widzenia ludzkości dzisiaj potrzeba.
A to można osiągnąć tylko przez własne doświadczenie miłości do bliźniego.
Bo bez tej wiedzy zaś nigdy nie pojmiemy punktu widzenia galaktycznego.
Nieustannie będziemy niczym ci średniowieczni świata naszego obywatele,
którzy z dzisiejszej perspektywy o postępie cywilizacji wiedzieli bardzo niewiele.
Najstarsze ślady sprzed pięciu tysięcy lat temu, kiedy to nowoczesna wiedza,
pochodząca od “bogów”, o murarstwie oraz uprawie ziemi, niczym jak świeca
olśniła swą mocą ówczesnych amerykanów. Zarówno z północy jak i z południa,
Ci, nauczeni nowych, “boskich” umiejętności, zaczęli powoli “dziki ląd” zaludniać.
Jak możemy się dzisiaj dowiedzieć z tego przekazu od “starożytnych” Inków,
na Ziemii zaś trwa odwieczna walka dwóch przeciwstawnych sobie kultów.
Jednym z nich jest stary, “dziki” kult węża, a drugim “oswojony” kult słońca,
których odwieczna walka o nasze dusze we Wszechświecie nie ma końca.
Podobne zaś przesłanie również możemy znaleźć w każdej, następnej epoce:
poprzez Egipt, Babilon, Grecję oraz Rzym, po dzisiejszy Tybet. Obie te moce
nieustannie walczą ze sobą tutaj o nasze dusze, gdyż to nasza prana zasila
jedną ze stron tej batalii. Zależnie jak wysoko wibrujemy: albo nam umila
czas tutaj na Ziemii albo go nam utrudnia. W wyniku tego żywimy innych
swoją energią. Tylko w tej walce nie ma zwycięzcow i ofiar “niewinnych”
Gdyż tak, jak w całym Wszechświecie nie ważny jest tu efekt końcowy.
Zaś jedynie sam, nigdy niekończący się, ten pojedynek jest tu kluczowy.
I tak w nieskonczoność, świadomi tego czy nie, ciągle sobie wibrujemy
zaczynając od strachu do Miłości, w zależności, co sami sobie wybierzemy.
I właśnie w ten sposób cały Wszechświat też wibruje razem z nami
i przyciąga do nas wibrujących na takich samych obrotach wiekami.
Fakt ten był dosyć sprytnie przez stulecia przed nami ukrywany
przez tłamszących ludzkość bogów. Prowadzili oni “na rzeź barany”.
Od Meksyku, czy Peru poprzez Egipt i Irlandię, aż po czasy dzisiejsze,
gdzie zaś tu, w Watykanie wciąż praktykują rytuały najciemniejsze.
O, których tylko tu mówiąc, już się nie dobrze robi z nas każdemu.
Gdyż nasze współczucie dla każdego czlowieka nie pozwala temu
przejść obojetnie. Jak tym, co dali się zwieść obietnicy życia wiecznego.
A dzisiaj płacą za to najwyższą cenę: powtarzanego błądzenia doczesnego.
Bowiem to, co im życiem wiecznym ariman kiedyś dawno temu wmówił
jest świadomą reinkarnacją w kolejnych ciałach. Każdy się w tym pogubił.
W ten sposób zaprzepaścili swoją niepowtrarzalną szansę na oświecenie.
I pozostalo im tylko około tysiącletnie, po ziemskich ciałach, błądzenie.
Świadomi tego faktu, powoduje to w nich nigdy niekończąca sie zawisć.
I probują to odreagować złością na ludziach jakby mogło ich to zbawić.
Bowiem oni nigdy nie doświadczyli tu podczas swojego życia Miłości
“Zaprzedali swoje dusze diabłu” za cenę bogactw, władzy i popularności.
I wciąż swoimi kłamstwami oraz obłudą rekrutują nowych naiwnych,
którzy zaślepieni żądzą pieniądza i władzy okłamuja następnych niewinnych.
Dzisiejszy, tak zwany, postep technologiczny znacznie im to zadanie ułatwia
gdyż ludzkość pozbawiona kontaktu z naturą jest jak taka dryfująca tratwa.
Ktora szybko popłynie zgodnie z prądem historii napisanej przez ich autorów.
Zamiast, spokojnie synchronizując się z wiatrem, odkrywać paletę kolorów
naszego swiata. Tego dookoła, co nas otacza, jak i tego, co w naszym sercu
Obie ekspansje są dla nas ważne, bo obie są częścią częstotliwości hertzów.
Gdyż cała nasza historia przebiegała wiekami w dwóch różnych kierunkach:
odkrywania świata wewnątrz nas (u Vesaliusa) i na zewnątrz (u Kolumba).
.
Po słynnym odkryciu Krzysztofa Kolumba w piętnastym wieku
najzamożniejsze kraje Europy zaczęły kolonizować w pośpiechu
“dziki ląd”. Do pracy na plantacjach bawełny i tytoniu importowali
czarnoskórych ludzi z Afryki, którzy później niewolnikami się stali.
Gdy poszczególne, europejskie kraje już rywalizowały o teren ze sobą,
tajne organizacje organizowały tam swoje loże. Potem, jak już mogą
zacząć wdrażać swój plan, podżegają do wojen pomiędzy koloniami.
Po czym “wybuchła wojna” zakończona “zjednoczonymi stanami”.
O dziwo! Traktat o niepodległości stanów tu w Europie podpisano.
W podparyskim Wersalu, gdzie Ameryki niepodległość tam uznano.
Od tego czasu, aż po dzień dzisiejszy, prezydentem tylko może zostać
“lojalna osoba”. Która, piastując urząd, jest w stanie planowi sprostać.
Za to w siedemnastym wieku, zaraz pod koniec “rewolucji angielskiej”
“Pomarańczowy Król” Wiliam zastąpił dynastię Stuartów podstępem.
W tym samym roku założył “Pomarańczowy Zakon”, który do dziś
działa jako religijna instytucja, która wdraża w Anglii protestantyzm.
Następnie prowadził kraj do najbardziej kosztownej wojny z Francją.
Dzięki czemu, obie strony sporu, tonęły w długach. Więc gwarancją
rozwoju i odbudowy kraju była pożyczka od zamożnych bankierów.
Rzecz jasna, nie tylko pieniądze były przedmiotem umowy. Klakierów
swoich do kolejnych działań pozyskali tym sposobem na kolejne lata.
Następnie założono pierwszy prywatny Bank Anglii, w którym spłata
długu jego obywateli, zgodnie z umową odbywała się poprzez podatki.
W ten sposób bank, przy inwestycji pięcioprocentowej, przez te datki
wymuszone od obywateli, “zarobił” pięćdziesięcioprocentowe zyski.
“Pożyczając” dziesięć funtów za każdą “funtową” sztabkę z ich miski
ustanowił standard złota, na którym opiera się też dzisiejsza waluta.
Taka taktyka, prawnie usprawiedliwionej kradzieży, spłaciła “z buta”
żydowskim bankierom milion i ćwierć szterlingów zaś w cztery lata.
Ariman pozyskał władzę nad angielskim rządem, więc “mała strata”.
Niespodziewanie jednak Wiliam Trzeci wkrótce “wyciągnął kopyta”
i zastąpiła go na tronie Anna – ostatnia z dynastii Stuartów. Zapytaj
swoich nauczycieli historii o to, kto objął tron zaraz po śmierci Anny.
Był nim Grzegorz Pierwszy z Dynastii Hanowerskiej, który bezradny,
nie potrafił nawet zrozumieć ani jednego słowa do końca swojego życia,
a władzę sprawowało siedemdziesiąt rodzin, nie wychodząc z ukrycia.
W ten czas polityka międzynarodowa wyrządziła szkód tyle na świecie
całym, co dwie wojny światowe zebrane razem. I tutaj zaś nie będziecie
zbyt zaszokowani tym, że one obie były sponsorowane i planowane przez
te same rodziny. Które sukcesywnie zdobywaly władzę, oficjalnie, “bez
rozlewu krwi i rewolucji”, zaś w rzeczywistości na sumieniu mają miliardy
ludzkich ofiar. Podobnie jak Rotschild, który ze swego pseudonimu odarty
nazywa się tak naprawdę Mayel Amschel Bauer. Od wczesnej młodości,
włączony w krąg “oświeconych”, został nieprzypadkowo sierotą. Miłości
w życiu nie zaznał, a jedynie poznał “tajemnicę świata”, która, rzecz jasna
jest niepełna w kręgach “wtajemniczonych”. (Bo chodzi o to, żeby własna
wyższość nad innymi przesłoniła główny cel tej wiedzy, którą jest pojęcie
zasad całego Wszechświata, i finalnie bycie kolejną marionetką. Święcie
przekonaną o swojej misji, za której wypełnienie czeka ją życie wieczne.)
W podobnej sytuacji było wiele “znanych” figur, co niby mają sprzeczne
interesy na świecie. Tak, więc Rotschild w wieku dwudziestu kilku lat
został doradcą finansowym księcia Wiliama Dziewiątego, który w świat
wysyłał swoich najemnych żołnierzy, którzy walczyli tylko za pieniądze,
a nie dla jakichś szczytnych ideałów. Na przykład w Ameryce Północnej,
pod wodzą Washingtona, gdzie armia Wiliama walczyła tam o “niepodległą
Amerykę” z przeciwnikem, którymi to byli ci sami najemnicy, co polegną
w osławionej już bitwie o “niepodległość”. Po wypełnionej swej misji, książę
Wiliam sam poległ w “wojnach napoleońskich”. Po czym, do czego tu dążę,
jeden z najbogatszych ludzi w Europie zmuszony był uciekać z kraju i żyć
na emigracji, a cały majątek swój przekazał Rotschildowi. Który miał być
z kolei głównym sponsorem “Iluminatów bawarskich”. Tajnej organizacji,
która od jej założenia, werbowała najbardziej wpływowe tu osoby. Z racji
tego, że reprezentowali dziedziny, które decydowały o naszej przyszłości:
przemysł, biznes oraz edukację. Szantażowali ich błędami teraźniejszości.
Wymuszali w ten sposób na nich początek ich “Nowego Porządku Świata”.
Podpisanie “Deklaracji Niepodległości” i start “Iluminatów” to ta sama data.
Czternaście lat później ten sam schemat działania. Tym razem na wolnej
ziemii, jak o USA z dumą mówią jej dzisiejsi mieszkańcy, według szkolnej
“wiedzy”. Tutaj marionetką jest Hamilton, który Washingtonowi “doradzał”,
będąc jego sekretarzem podczas tej wojny o “niepodległość”. Przeszkadzał
teraz wszystkim zwykłym obywatelom w życiu, gdy pierwszy bank założył,
(którego schemat działania podobny był do “Banku Anglii” – tak jakby odżył),
kierowany właśnie przez nikgo innego, jak samego Rotschilda z Londynu.
Którym był potomek starego Amschela Bauera. Jeden z jego pięciu synów.
Otworzyli oni zaś swoje własne banki w poszczególnych miastach Europy:
Neapolu, Londynie, Wiedniu, Paryżu oraz Berlinie, skąd śledzili USA tropy.
Rok wcześniej “przypadkiem” wybuchła “francuska rewolucja” w Europie,
po której zakończeniu, nastała dyktatura. Napoleon był na samym jej topie.
Wszystkie jego wojny razem z embargo USA “podniosły” przemysł stanów.
Oraz też ich ekonomię. Powoli zaczynala się epoka największych tyranów.
Którzy zaś, zaledwie w przeciągu ubiegłych, niecałych trzech stuleci,
wszędzie gdzie to możliwe wywolywali wojny. Prawie na calym świecie
nie ma kraju, który by się z czasem nie poddał ich druzgocącej hegemonii.
Od krajów europejskich, przez te z trzeciego świata aż do azjatyckiej Japonii.
Krwawym efektem tego właśnie postępowania były tu dwie wojny światowe,
kolonizacja Afryki i anihilacja Hiroszimy i Nagasaki poprzez wybuchy atomowe.
Gdyż głównym ich celem była i jest absolutna władza nad ludzkim gatunkiem,
który będzie ich pożywieniem. Zgodnie z ich zamierzonym rozwoju kierunkiem.
Aczkolwiek trwa to tak dlugo, gdyż ludzki „kult słońca” im wciąż przeszkadza,
mobilizujac wszystkich uśpionych do przebudzenia czym jest naprawdę władza.
Która, jak każdy narkotyk, powoduje uzależnienie się u kolejnego narkomana.
Przyczyną wszystkich uzależnień jest brak Miłości siebie. A nie boga, czy pana.
Gdyż nasza dusza jest cały czas wolna, a umysł dość często tkwi w kajdanach
schematów, przyzwyczajeń i uzaleznień, które zaś aktywujemy każdego rana.
Robimy to najczęsciej podświadomie i bez jakiejkolwiek naszej autorefleksji,
co powoduje, ze tkwimy wciąż tam gdzie wczoraj, powoli zmierzajac do apopleksji.
A pierwszym i zarazem koniecznym etapem jakiejkolwiek zmiany w naszym życiu
jest uświadomienie i wybaczenie sobie własnych błędów pozostających w ukryciu.
Następnym zaś etapem jest ich skuteczna eliminacja, a raczej ich tutaj nie powtarzanie
Potem skupienie sie na kolejnych decyzjach powodujących naszej percepcji zmienianie.
W życiu, jak we Wszechświecie, nie chodzi o zmianę swiata, a jedynie punktu widzenia.
Wtedy rozumiemy, że wszystko co się na świecie zmienia, nie dzieje sie tak od niechcenia.
Jak Heraklit to powiedział: “Jedyną stałą we Wszechświecie jest jego nieustanna zmiana”.
Bazowe prawo fizyki: bez akcji nie ma reakcji nawet, gdy to brzmi jak starożytny banał.
Drugą stroną medalu jest nasze ciągłe, codzienne uzależnienie od świata materialnego,
które nam ”nie daje czasu” na poznawanie i rozszerzanie naszego wymiaru duchowego.
Gdyż zdesperowany ariman ze swoimi niewolnikami tak świat nam tutaj próbuje ustawić
byśmy mózg swój zajmowali szczegółami przetrwania na codzień zamiast się sami zbawić.
Gdy spojrzymy na szybki wzrost cen mieszkań, jedzenia i innych podstawowych potrzeb
ciężko uwierzyć, że w ciągu kilku dekad był taki kryzys, co zmusił banki by ceny podnieść.
Wszystko to dzieje się poza naszymi oczami, gdyż prawie cały pieniądz dziś jest wirtualny.
Więc korporacje, banki wraz z każdymi rządami rabują wszystkich w sposób legalny.
Rzecz jasna, że wszystko to zmierza do całkowitego wyeliminowania gotówki materialnej
Wtedy bankierzy I korporacje będą już mogły uzależnić wszystkich od siebie oficjalnie.
I gdy już wszyscy ludzie na całym swiecie nie będą w stanie zaś spokojnie po pracy zasnąć,
będą żywic swoimi najniższymi wibracjami swoich łaskawych I wyrozumiałych władców.
Wszystkiego tego można dzisiaj jeszcze uniknąć wciąż podnosząc swoje własne wibracje,
kolektywnie wysyłamy tak arimanowi wiadomość, by jechał sobie na wieczne wakacje.
Zostawił zaś ludzkość na całej planecie spokojną od jej nieustannego tutaj eksploatowania
Lecz by do tego wreszcie doszło, potrzeba nieustannego, ludzkiego się zaangażowania.
Przede wszystkim dziś trzeba pomóc innym w zrozumieniu każdego drugiego czlowieka.
Tego, że wszyscy urodzeni tkwimy w tym samym bagnie I każdy z nas to życiowy kaleka.
Słynnym nadprzyrodzonym “cudem”, który może tutaj uzdrowić każdego na tym świecie
jest Miłość bliźniego, jak siebie samego. I tak jak kochamy każde nowo narodzone dziecię
powinniśmy zacząć wpierw kochać siebie, potem każdego człowieka w życiu spotkanego.
To doprowadzi wszystkich do wibrowania, na najwyższej częstotliwości, kolektywnego.
Różnica między strachem a tchórzostwem jest zasadnicza: strach jest w nas od urodzenia
niezależnie od naszej woli, tchórzostwo nabywamy z wiekiem przez różne doświadczenia.
W każdym momencie wybieramy czy wciąż chcemy się bać tego, czego nie rozumiemy
czy postanowimy spróbować przezwyciężyć strach i poznać to, czego naprawdę chcemy.
Nasza ciekawość nie jest tu, jak nam wmawiali całe życie, pierwszym stopniem do piekła
a naszym wrodzonym instytnktem poznawania Wszechswiata, która gdzieś nam uciekła.
Zaufalismy naszym fałszywym prorokom, władcom i wszystkim wiedzącym od nas lepiej
zamiast posłuchać głosu swego serca i własnej intuicji, które oszczędzą nam tu cierpień.
Pierwszym i najważniejszym zarazem strachem do przezwyciężenia jest poznanie Prawdy.
Gdyż nauczeni od małego wiemy, że zawsze przynosi ból, więc boi się jej dotknąć każdy.
Lecz, gdy zrozumiemy jedną prostą zasadę: to co najtrudniejsze w życiu uczy nas najwięcej
wtedy przestaniemy podążać za innymi i doświadczać wszystkiego tutaj własnym sercem.
Gdyż tylko i wyłącznie nasze życiowe doświadczenie może nas nauczyć na świecie Prawdy,
bowiem sami jesteśmy jej ważną częścią i nosimy ją ciągle w sobie od urodzenia zawżdy.
Więc jeśli zechcemy ją kiedys w życiu poznać, to musimy zajrzeć głęboko do środka siebie.
Nie, jak większość ludzi to robi, szukać jej gdzieś poza sobą, w bajkach o piekle i niebie.
Bowiem z Prawdą jest dokładnie jak z Miłością: całe nasze życie nosimy obie je w sobie
Tylko i wyłącznie od nas zależy kiedy chcemy je znaleźć i przestać tutaj żyć w chorobie.
Definicją zdrowego życia nie jest tylko brak choroby, lecz balans organizmu całego
Nasze ciało składa sie z komórek, zaś rozum z myśli, a dusza z emocji, które zasłania ego.
W momencie, gdy zdecydujemy porzucić swe maski i spojrzymy wprost Prawdzie w oczy
wtedy zrozumiemy czym naprawdę jest nasze życie i ta wiadomość nas bardzo zaskoczy.
Ale dokładnie, tak jak wczesniej już wspominalem, “Prawda od zawsze nas w oczy kłuje”
Od nas zależy czy odważymy sie przezwyciężyć strach przed nią i żyć tak jak się czuje.
Bowiem to właśnie uczucia nasze kontrolują myśli, a te władają naszym postępowaniem.
Gdy nauczymy się je rozpoznawać, łatwiej nam będzie z każdym kolejnym wyzwaniem.
Bo dokładnie wszystko, co dzieje się w naszym życiu jest jakby takim małym egzaminem.
Nie ważne czy przynosi nam to zyski, czy straty. Najważniejsze jest, czego się nauczyłem.
Podstawowym tu problemem dla nas w jaki wpędza nas od małego cały system edukacji
jest nagradzanie tych, którzy mu zaufali, lub karanie innych, co mu nie przyznają racji.
Aczkolwiek samą esencją, czy tez źródłowym procesem, jakiegokolwiek w życiu nauczania
jest konstruktywna I kreatywna wymiana doświadczeń prowadząca do tematu poznania.
Gdyż to przez ten właśnie proces sami uczymy sie wszystkiego w naszym życiu najbardziej
To ona, nasza kreatywność rozwija nasz punkt widzenia, który to nas zbliża ku Prawdzie.
Jeśli nieustannie dziś tkwimy dokładnie w tym samym miejscu, tam gdzie byliśmy wczoraj
ciężko jest mówić o jakimkolwiek rozwoju tutaj świadomosci. Nasza wizja życia jest chora.
I jeśli świadomie zechcemy ją w jakikolwiek sposób pewnego dnia wreszcie sami uzdrowić
trzeba pamiętać, że nic w naturze nie dzieje się od razu. W cierpliwość musimy się uzbroić.
I w tym właśnie momencie naszego życia stawiamy czoła kolejnemu rodzajowi strachu:
upływu czasu, który nas więzi od urodzenia aż po ostatni nasz wydech pełen piachu.
Gdyż wszystkich nas jednakowo nauczono, że życie nasze trwa od narodzin aż do śmierci.
Tymczasem jest to tylko egzystencja ludzkiego ciała. A życie nasze składa sie z kilku części.
Oprócz ciała mamy też jeszcze rozum, który to zawsze, jak nasza nadzieja, umiera ostatni.
Ponad wszystkim jest jeszcze nieśmiertelna dusza, dla której ciało jest ubraniem z szatni.
Jeśli naprawdę chcemy, możemy się nauczyć sztuki przebierania w zupełnie inne ubrania,
czy wybierania szatni. Nie jest to jednak przydatne jeśli chcemy nauczyć się kochania.
Miłość jest tutaj sztuką życia, żeby wyjść z tej szatni na zupełnie świeże powietrze.
Nie tkwić wciąż w tym nieustannym kręgu zmiany ubrań, czy szatni, na te nowsze i lepsze.
W ten sposób stawiamy czoła najstraszniejszemu z wszystkich strachów: przemijaniem.
Które kończy sie śmiercią, a dokładniej smiercią naszego ciała, którym jest to ubranie.
Kolejnym jest strach przed samotnością, któremu stawiamy czoła swoją własną Miłością.
Gdy zaczynamy kochać siebie samego, świat powoli przestaje być dla nas tu ciemnością.
Ostatnim do przezwyciężenia, a w zasadzie powinien być pierwszym, jest zmiana nas.
Naszej świadomości. Pozwala to spojrzeć z ziemskiego punktu widzenia ostatni raz.
Gdy nasza percepcja wreszcie przyjmie galaktyczny lub kosmiczny punkt widzenia,
nic już nie będzie takie jak przedtem. Zarówno w nas jak i wkoło wszystko się pozmienia.
Jedynym sposobem dowiedzenia się, czy rozprawiam tutaj prawdziwie, czy też oszukuję
jest przetestowanie wszystkiego na sobie i to właśnie najbardziej mnie w Miłości rajcuje.
Z Nią jest tak samo jak z każda sztuką. Jeśli chcemy być jakiejś sztuki kiedyś mistrzami
nic nie może być od niej ważniejsze. Ponadto trzeba wciąż trenować miesiącami i latami.
Wtedy dojdziemy naszą upartością i ciężką pracą sami pewnego dnia do jej mistrzostwa
oraz docenimy nasze własne poświęcenie i zrozumiemy, że droga ta nie jest wcale prosta.
Za to daje nam nieoczekiwane efekty, które poszerzają nasz światopogląd pod jej koniec. Następnym, naturalnym etapem mistrza danej sztuki, przekazanie zdobytej wiedzy o niej.
Może on to zrobić na różne sposoby. Wszystko zależy od stopnia kreatywności mistrza
i jego emocjonalnego zaangażowania w daną sztukę. Albo Wybrać opcję Occama ostrza, powiedzieć wprost, punkt po punkcie, od początku do końca przebieg nauki danej sztuki,
lub ubrać wszystko w ładne słowa, śliczne wizje ekranowe, nie zapominając dodać muzyki.
W ten właśnie “magiczny” sposób powstają na świecie filmy, płyty, obrazy oraz literatura,
będące efektem przedłużenia posiadanej wiedzy mistrza, chcącego podzielić się nią. Która
przekazywana z pokolenia na pokolenie pozwala ludzkości wciąż ewoluować. Rozwijać
się nieustannie, by mogła wciąż poznawać świat wokół siebie. Jak i ten wewnątrz, co owija dookoła ten pierwszy. Bowiem oba światy istnieją równocześnie podczas naszego życia
i zadaniem naszym tutaj na Ziemii, albo jego sensem jest zmierzanie do obu ich odkrycia.
To jak szybko nam się uda cel owy osiągnąć zależy oczywiście od naszego zaangażowania
w poznanie wiedzy o obu światach. Tym miejscem do tego może być świątynia dumania.
Możemy ją znaleźć tutaj praktycznie wszędzie. Wszystko zależy od naszej kreatywności.
Niekoniecznie kościół, synagoga, czy klasztor. Najważniejsze poczuć trochę samotności.
Gdy już się z nią w życiu na dobre oswoimy, przełamiemy pierwszy strach przed zmianą,
a to jest najważniejszy krok w naszym życiu, który kończy się dla nas całkowitą przemianą.
Wtedy o wiele łatwiej nam będzie przełamać strach przed samotnością oraz przed wiedzą.
Zmiana będzie dla nas czymś naturalnym. Przyzwyczajeniem, jak to uczeni nam powiedzą.
Nie będzie dla nas czymś strasznym, przed czym musimy wciąż cały czas w życiu uciekać,
a naturalnym, naszym procesem, którego z czasem sami się nie będziemy mogli doczekać.
Bo gdy, dla przykładu, spojrzymy na rytm natury, której sami również jesteśmy też częścią
zauważymy, że wszystko sie zmienia nieustannie, w każdej chwili, co jest tu dobrą wieścią.
Gdy będziemy sie wciąż bali tej zmiany, strach ten się nigdy nam w życiu nie skończy
Zmieniamy sie ciągle, tak jak świat dookola, czy wewnątrz nas. Wystarczy kropki połączyć.
Czas w samotności nie jest niczym negatywnym, gdyż uczy nas tylko szczerości do siebie.
Bez tej ostatniej jest ciężko sie zmieniać, gdyż dalej cierpimy, tkwiąc w tej samej potrzebie.
Potrzeba owa przede wszystkim dotyczy naszej pokory i szacunku tu do siebie samego.
Bo bez tego cały czas wracamy do tego samego miejsca cały czas wciąż powtarzanego.
<<Widzę, Marian, że się dużo nauczyłeś od tego czasu, gdy się ostatnio spotkaliśmy.>>
Maluch!, jak miło Cię znowu słyszeć, ale dlaczego Cie nie widzę jak wtedy? Zniknęliśmy?
<<Coś w tym sensie, można tak tu odpowiedzieć. Dla Ciebie tak, a dla mnie niekoniecznie.
Ty mnie nie widzisz, a ja Ciebie dość dobrze. Dlatego nasze spojrzenia sa sprzeczne.>>
Ale, jak to mozliwe? Jesteś duchem? Umarleś? Zmartwychwstaleś? Czy to jakieś zludzenie?
<<Nazywaj sobie to jak chcesz. Najważniejsze, że mamy między sobą porozumienie>>
Dobra, powiedzmy, że wpadłeś znów do mnie z wizytą, której celem jest mnie nauczenie.
<<Prawie odgadłeś! Co do wizyty, ale już nie do końca z jej celem,
gdyż nauczanie to droga do niego, a celem jej jest Oświecenie.
Które osiągnąć możesz przez własne boga i Wszechświata zrozumienie
Bo tak naprawdę to jedno i to samo, tylko ktoś tu słowami ukrył znaczenie.>>
Czekaj chwileczkę. Chcesz mi powiedzieć, że Bóg i Wszechświat to według ciebie to samo?
Że oni stworzyli Adama, Ewę. I mnie, i ciebie i wszystkich, których widzę codziennie rano?
<< Nie do końca nas stworzyli, ale bardziej tutaj określili
formę jaką przybraliśmy. Abyśmy się znów zniewolili,
gdy już sami wybraliśmy datę oraz miejsce urodzenia.
(Jak już wiesz doskonale, nic nie dzieje sie od niechcenia)
I w tym to kosmicznym szale caly czas się zmieniamy.
W środku ciała i na zewnątrz różne formy przybieramy,
żeby ta cała nasza wiedza wciąż sie tutaj poszerzała.
A gdy już mądrość w końcu posiądziemy, wtedy cała
szczodrość tu Wszechswiata wypełni zaś nas po brzegi
I wszelkie jej tajemnice, które zawierają “święte księgi”
wnet staną sie wtedy dla nas tak bardzo przejrzyste
że wszystkie pytania poznikają. Wszystko będzie już oczywiste! >>
Nie wiem, co w tym momencie powiedzieć, ani jak się zachować,
wiem, że chcę wiedzieć więcej. Przed prawdą już się nie chować.
Wiem również, że w tym to właśnie momencie sam przełamałem
swój strach, co nie zaśnie nigdy. Strach przed bogiem i szatanem.
<< Nigdy, tak samo jak i zawsze, tak naprawdę nie istnieje
Jest tylko tu i teraz i to w nim wystarczy pokładać nadzieje.
Bo wszystko to jest iluzją budowaną na nieświadomości
taką troche transfuzją “wiedzy”, co znają ją ludzie prości.
Którzy się dali omamić “fałszywym prorokom” na świecie
próbujących wszystkich “zbawić” za swoje błędy w odwecie.
Dlatego nas wciąż ciągle straszą bajkami o niebie i piekle
byśmy ufali “prorokom”, a pozostałych odczuwali wściekle.
Żeby w końcu przekonać wszystkich, że tylko oni znają prawdę.
To wtedy zapominamy o sobie. Zaczynamy wierzyć im nagle.
Bowiem Prawdę można poznać tylko przez jej doświadczenie,
a nie przez bajki i “święte księgi”, które atakują nasze sumienie.
Najważniejszym etapem poznawania jest, jak wspominałeś,
chęć zmiany punktu widzenia. Deklaracja, że się jej nie bałeś.
Następnie jest konsekwencja, czyli idziemy od słów do czynów
doświadczając danego tematu zdobywamy coraz wiecej rymów.
Czyli takiej “magicznej” synchronizacji wersów naszego tutaj życia
Warunkiem koniecznym jest tu znowu, by nie mieć nic do ukrycia.
Przede wszystkim przed samym sobą, jak i tymi których kochamy,
inaczej synchronizacja przepadnie, a my się znowu zaś oszukamy.
To, co z naszego punktu widzenia zwiemy “zbiegiem okoliczności”
jest naprawdę synchronizacją podobnych do siebie częstotliwości.
Tych wibracji, które wysyła każda część Wszechświata, czy Natury,
a “szczęście w nieszczęściu” w życiu to są te największe bzdury.
W które wierzymy bardzo mocno i w ten sposób je tutaj kreujemy,
bo wszystko, w co uwierzymy, stwarzamy, nawet gdy tego nie wiemy.
Więc chyba lepiej zacząć wierzyć w to, czego tak naprawdę chcemy
Nawet jeśli się to teraz nie wydarzy, przynajmniej się nie oszukujemy.
A kto wie, być może te najwyższe wibracje wymagają więcej wysiłku
Tak jak w tej chińskiej legendzie o głupim góralu, zaangażowania kilku.
Nie tylko dziś samych ludzi, ale również później ich następnych pokoleń,
co dziedzicząc i wspólnie podtrzymując tą wiarę uwolnią świat od wojen.
Brzmi to dzisiaj jak jakaś herezja, ale nie ma w tym nic negatywnego,
bowiem to właśnie ona nas wyzwoliła z myślenia średniowiecznego.
Byśmy później jako gatunek mogli doświadczyć wreszcie Oświecenia,
które otworzyło nam wszystkim oczy, pokazując jak świat się zmienia.
Jeśli dzisiaj żyjemy w średnioweczu dwudziestego pierwszego wieku,
to zdecydowanie jej nam potrzeba, by obudziła Miłość w człowieku. >>
Dobrze rozprawiasz Maluchu, bo po tym czego sam już tu doświadczyłem,
będę heretykiem spalonym na stosie. Na bank nie wrócę tam, gdzie byłem.
Bo cała ta moja życiowa przeszlość z trzeźwego dziś punktu widzenia
wygląda jak mroczne mokradła, domagające się mojego zniewolenia.
Wiem, że tam gdzie byłem kilka lat wcześniej, większość ludzi utkwiła,
będąc szczerym dla siebie zrobię wszystko, by się w nich nie utopiła.
Tylko o jedno chciałbym Cię prosić mój Drogi Oświecony Przyjacielu
jak moge im wytłumaczyć coś, o czym wie tu tak naprawdę niewielu.
<< Marian, to bardzo proste. Tych co już wiedza rozpoznasz po zachowaniu
a reszcie nie trzeba tłumaczyc Prawdy, a jedynie jej brak w ich pojmowaniu.
Bo brak czegokolwiek można tylko wypełnić, aby wszystko stanowiło całość
więc sami muszą ja znaleźć głęboko w sobie, nawet gdy będzie ich to bolało.
Bowiem naprawdę tutaj wszyscy jestesmy częścią jednej olbrzymiej całości.
Wiedzę o tym nabywasz stopniowo. Nieustannie nurkujac w oceanie Miłości.
Obserwując dziś Twoje zachowanie, wiem, że problem miał będziesz spory
w wytłumaczeniu ich strachu przed umieraniem, który jest najbardziej chory.
Gdyż ciężko jest tłumaczyc coś komuś, czego się samemu zaś nie rozumie,
więc pozwól, że Ci tu lekko pomogę, byś nie wyszedl na błazna w tym tłumie.
Przemijanie na Ziemii, czy umieranie to, tak jak wspomniałeś, zmiana ubrania
i od nas zależy wybór kolejnego, lub też szatni. Pomocna jest tu sztuka latania.
Doskonale ją od zeszłego roku, a tak naprawdę jest przygotowaniem tu do śmierci,
byśmy wiedzieli, jak się wtedy zachować w tym momencie. Co się tak wiercisz? >>
Nie będę tutaj ukrywał, że tematu w ogóle nie rozumiem, ale mnie strasznie fascynuje
Dlatego poruszam się tak, a nie inaczej. No, ale proszę kontynuuj. Ja sobie to pozapisuję.
<< Widzisz, pierwsze co, to chciałbym pogratulować Ci Twojej otwartej szczerości.
Tego, że się sam przyznałeś do fascynacji śmiercią, czego nie zrobią zaś ludzie prości.
Bo się sami wciąż boją nie tylko śmierci, ale również opinii tej reszty ludzi dookoła.
Strach ten będzie trzymał świadomość zamkniętą w rozumie, co pojąć tego nie zdoła.
Bowiem, żeby zrozumieć w życiu pojęcia, tak zwane przez mądre mózgi, abstrakcyjne
trzeba wyjść naszą percepcją, przez zmianę postrzegania pozazmysłowego na intuicyjne.
Nie mam tu na myśli postępu technologicznego, który wciąż tylko nas oddala od Prawdy,
ale rozwoju duchowego, ułatwiającego nam jej pojmowanie. Prawdę nosi w sobie każdy.
Prawda jest Miłością, a Miłość naszym Życiem.
Życie jest jej poznawaniem, poznanie – byciem na szczycie.
Góry, którą wciąż probują usunąć przeciwnicy jej poznawania,
byśmy mogli z niej w dół runąć zamiast się uczyć sztuki latania.
Która pomaga zrozumieć czym jest Wolność w naszym życiu.
Przestali już żyć w szumie i naszym codziennym lustra odbciu.
A zaczęli budować między sobą zdrowe, nie udawane relacje.
W efekcie spowodować chęć arimana na wieczne wakacje.
Bo tak, jak w tej chińskiej, starej przypowieści o której tu wczesniej Ci wspominałem:
góra dziś jeszcze stoi, możemy się po niej tu wspinać. Lecz gdy runie, kiedy ja spałem,
to bardzo ciężko dla mnie będzie się wtedy nauczyć najważniejszej tutaj sztuki latania
Z poziomu morza jest trudniej wznieść się w obłoki, jak ze szczytu, bez jej poznania. >>
No dobra Maluchu, to skoro ja już tu jestem na tej życiowej góry szczycie
to jak mam się nauczyć latać, zanim ja zburzą i wyląduję na swym odbycie?
<<Nie tak szybko Marian. Z mojej perspektywy to ty jesteś dopiero w jej połowie
więc możesz probówać jej podstaw doświadczając wskazówek, które Ci powiem.
Na szczycie tej góry znajdziesz się dopiero, gdy wybaczysz wszystko wszystkim,
a do tego potrzebujesz czystego sumienia, którego nie zakrywaja już figowe listki
Bowiem nasz gatunek ludzki jest tylko jednym z kilku, które zamieszkuja wymiar tutejszy.
Sa tu cierpiętnicy, zwierzeta, piekielnicy oraz bogowie i ich przeciwnicy. Najważniejszym
tutaj jest ich wszystkich nieustanny wpływ na nas i na to jak w życiu wciąż postepujemy.
Kazdy z nich nas przenika, a od nas samym zależy, które wibracje od nich wybierzemy.
Bardziej obrazowo tu mówiąc, do których z nich się, świadomie czy też nie, dostroimy
bowiem z tą wibracją będziemy prowadzić swe życie za dnia i w nocy w każdej chwili.
Każda z nich charakteryzuje się tutaj odmiennymi emocjami, które w życiu odczuwamy.
Dla przykładu Piekielnicy wibrują najniżej. To ich strach, złość i nienawiść odbieramy
Troche wyżej są Cierpiętnicy, nieustannie narzekający na wszystko, bo są zbyt uwiązani.
Żądze od nich, egzaltację od bogow, a zazdrość czerpiemy od ich przeciwnikow latami.
Wibracje złudzenia, że wszystko jest racjonalne, to nasi mniejsi przyjaciele nam wysyłają:
optymizm i entuzjazm. Datego się do nich przywiązujemy nawet, gdy wcześniej umierają.
Cały sekret Oświecenia w tym życiu tkwi w dostrojeniu się do tych najwyższych wibracji,
będących poza tym wymiarem. Aczkolwiek można ich doznać podczas koncentracji.
Nieważny naprawdę jest jej obiekt czy też jego brak. Najważniejsze by ona była pełna.
Wtedy świadomość nasza zmienia sobie ten wymiar i zwiedza inny, bo jest niepodzielna.
I gdy zaznajomimy się już w pewnym momencie z tymi pozostałymi wymiarami dookoła,
zrozumiemy wreszcie, ze nie jestesmy tutaj sami i tej wiedzy nikt pozbawić nas nie zdoła.
W tym samym momencie rozpadnie się, pierwszy z trzech filarow materialnego babilonu
Wpajanej od małego wyższości nad innymi, szowinizmu wobec reszty z naszego Domu.
Jest nim owy Wszechświat otaczający nas wokoło. Ziemia jest tylko jego jednym pokojem,
których jest zdecydowanie więcej. Jeśli chcemy się wreszcie całkowicie cieszyć spokojem
wystarczy go posprzątać. Przywrócić balans, który jest najważniejszą cechą Wszechświata.
Innymi pokojami się zajmują tamtejsi mieszkańcy i tak cały czas wszystko się nam splata.
Z tą tylko rożnicą, że Dom nasz nie jest stały i czasami nasze pokoje zbliżają się do siebie
i wtedy się wzajemnie przenikają, a potem zaś oddalają, co zauwazyć możemy na niebie.
W tych właśnie momentach wspólnego razem przenikania, jako że pokoje sobie wibrują
odczuwamy zmiany w swym zachowaniu. Astrologowie dosyć trafnie nam to prezentują.
Mało tego, gdyż Kuchnia, z której tutaj się wszyscy wspólnie żywimy energią słoneczną
końcem swego cyklu przechodzi trzydniowy remanent. Aby przetrwać tą niebezpieczną
porę dla wszystkich, jest wręcz konieczne wibrowanie na najwyższych częstotliwościach.
Gdyż te pokoje o najniższych przemieszczą się do spiżarni o dość innych wlaściwościach.
Bo podczas jej sprzątania wszystkie pokoje w naszym wspólnym domu, wibrujące najniżej
przyciągają i przemieszczają naszych wspołlokatorów, jako że ci zaś nie wznieśli się wyżej.
Dlatego właśnie ważna jest wtedy nasza pełna koncentracja, gdyż nas przyciągnie Miłość.
Której możemy się wciąż nauczyć do remanentu, gdy ponownie się stanie, co nastapiło.
W ten sposób rozpadną się pozostałe filary babilonu: rozproszenie uwagi i czas linearny.
Ale nim to wszystko ponownie nastapi, zadzwoni Ostatni Dzwon Babilonu: kozioł ofiarny.
Było już trochę przykładów tych kozłów ofiarnych w historii, co poświęcili się tu ludzkości.
My, zwiedzeni obietnicami i półprawdami, oddalamy się coraz dalej od poznania Miłości.
Kolejnym czynnikiem, który również na to wpływa jest nasze zakłócone poczucie czasu,
gdyż nasz naturalny rytm, tak zwany “zegar biologiczny”, gra wtedy, gdy idziemy do lasu.
I tam w pełnej ciszy oraz skupieniu, zachwyceni, rozkoszujemy się jego różnorodnością.
A w zatłoczonych i głośnych miastach, tak zwanej, cywilizacji mamy kontakt ze złością.
Nieustannym pośpiechem, rozproszeniem uwagi, agresją i wszystkim, czego nie lubimy.
Ciężko jest nam się tam skoncentrować, gdyż zwyczajnie na świecie, po ludzku błądzimy.
Gdyż rytm nasz naturalny, nie różni się niczym od codziennego zachodu i wschodu słońca.
Zatem dostrojenie się do niego przynosi tu niesamowite efekty. Słońce to nasz obrońca.
Chociaż nie zwracamy na to naszej uwagi, właśnie ono daje nam wszystko, co konieczne:
ciepło, oświetlenie, czy energię, dającą nam pożywienie. Bez niego jest tu niebezpiecznie.
Więc, myśląc, tak “na chłopski rozum”, jeśli się od niego odwracamy, krzywdzimy siebie.
Nie ważne, czy robimy to świadomie, czy też nie. Dowiemy się tego na swoim pogrzebie.
Zatem zanim do niego dojdzie, może lepiej świadomie zwrócić się ku naszemu obrońcy?
Porzucić wszystkie iluzje, spojrzeć Miłością w oczy Wolności nim nasz czas się tu skończy.
Nawet jeśli się skończy tylko tu na Ziemii warto się nauczyć czegoś uniwersalnego.
Coś, co możemy przekazac następnemu pokoleniu, sposobu tu życia wartościowego.
I spoglądając na to wszystko, co się dzisiaj dzieje wszędzie na naszej tutaj planecie
łatwo dojsć do wniosku, że to jest ostatnia chwila, by się tego już nauczyć przecież.
Niestety gatunek ludzki, na zdobywanie jakiejkolwiek wiedzy, od zawsze był odporny.
Więc zmuszając tu kogoś do poznania tak rozległego tematu czyminy go przekornym.
Poza tym, nie oszukujmy się, temat ten też nie jest do zgłębienia dla wszystkich ludzi
Równowaga we Wszechswiecie będzie i tak zachowana przez tych co się będą łudzić.
Właśnie to oni po swojej śmierci będą wciąż błądzić po tym ich upragnionym wymiarze,
aż do momentu, gdy się nauczą w końcu Miłości, przybierając takie albo inne tu twarze.
Niestety dla nich, niech wszyscy wiedzą, że szansa nie będzie trwac w nieskończoność.
Po dziesięciu, maksymalnie dwunastu próbach Wszechświat anuluje wyboru wolnosć.
Doskonale wiedzą to, ci wszyscy, co zaufali wszystkim fałszywym prorokom arimana
Teraz próbuja przekonać do tego samego wszystkich nieświadomych. Więc szamana
rolą w każdym plemieniu, czy grupie ludzi w tych wszystkich kulturach “prymitywnych”
było umiejętne przekazywanie im wiedzy. Bez kodeksu postępowania i reguł sztywnych.
Tak i ja też dnia pewnego postanowiłem nieść reszcie ludziom tu kaganek Oświecenia
Nie żadnej oswiaty, która z pokolenia na pokolenie nie wiele tak naprawdę tutaj zmienia.
Podstawowym prawem calego Wszechświata jest nieograniczona wolna wola każdego,
I to jak ten każdy postępuje w swoim życiu jest wyłącznie i tylko sprawą jego samego.
Nie chodzi mi tutaj wcale o nasz strach przed ziemskimi grzechami, czy pokutę za nie.
Oświecenia doznać może każdy. Wszystko zależy od tego jak mocno się pracuje na nie.
Aczkolwiek już calkiem niedlugo szansa ta przeminie, gdyż remanent Kuchni się zbliża.
Więc dziś, tak samo jak przed ostatnim jej posprzątaniem, zanim nastapi całkowita cisza
i każdy dostanie do ręki bilecik: do świeżej, posprzątanej Kuchni, lub do zimnej spiżarni,
najpierw budzą się z tego kolektywnego snu szamani. Których misją tutaj jest nakarmić
swoim doświadczeniem oraz tą wiedzą wszystkich pozostałych ludzi, którzy tego pragną.
Co oni z tą wiedzą zrobią, to ich własny wybór: czy już zechcą latać, czy spadać na dno.
Bowiem, gdy wybiorą naukę sztuki latania, to będzie ich pierwszy krok do przebudzenia.
Mogą osiągnąć je w jedyny sposób: być szczerym wobec siebie i się nie bać wybaczenia.
Przede wszystkim sobie i braku własnej wiedzy, wszystkich swych błędów, które popełnili.
Zacząć od uczenia się dokładnie na nich. Żeby ich nie powtarzać w kółko, w każdej chwili.
Przebudzenie to tylko poczatek tej dlugiej wspinaczki tu po gorze Milosci jaka jest życie
Mozna by je porownac do naszego spojrzenia na jej szczyt z dolu. Pokazuje znakomicie
zarazem jak meczaca i wyczerpujaca będzie owa droga, oraz jak się mamy przygotować
Najważniejszym etapem nie jest kiedy się budzimy, ale kiedy wstajemy żeby sforsować
lęk przed naszą wyprawą. Pomocną tutaj jest mocna wiara w siebie, ze nam się to uda.
Bez niej też tam kiedyś wejdziemy, ale droga bedzie pełna wątpliwosci i bardzo dluga.
Więc, gdy jesteśmy już świadomi tej nadchodzącej wkrótce drastycznej zmiany pogody
lepiej obrać drogę prostą i krótszą, pełnej wiary w siebie. Takiej która posiada schody.
Przynajmniej mamy pewność, że się na nich nie zgubimy. Jedynie nasza wytrwałość
będzie gwarantem tego, że dotrzemy na sam szczyt. Tak poznamy czym jest dojrzałość.
Czyli doświadczymy tej odpowiedzialności za konsekwencje swoich własnych wyborów,
tego jak jesteśmy szczerzy wobec samych siebie, nie wobec wszystkich strachotworów.
Tych, co wmawiaja nam już od dzieciństwa, że ziemia ma ksztalt kuli, albo pomarańczy.
Naprawdę nie ważny jest jej ksztalt. Najważniejsze, czy będziesz tak jak zagraja, tańczył.
Czy będziesz szczery wobec siebie i mówił tylko o tym, czego sam tutaj doświadczyłeś,
lub udawał, okłamując siebie, że wiesz, że jest okrągła, chociaż nigdy nad nią nie byłeś.
Kiedy zrozumiesz wreszcie, że Ziemia jest płaska to będzie Twoje własne przebudzenie.
Jesłi będziesz w siebie wierzył i się nie poddawał wątpliwościom, osiągniesz Oświecenie.
Poszczególnymi stopniami owych schodów jest każda nasza interakcja z tymi uśpionymi,
którym, wybaczając ich własną niewiedzę, też pomagamy, żeby się nareszcie przebudzili.
Każdy “przebudzony stopien” podnosi naszą świadomość o dziesięć, do dwunastu wyżej
więc nasza droga na szczyt teraz przybiera inny obrót, niż gdy ją zaczynalismy tam niżej.
Więc, znowu “na chłopski rozum” tłumacząc, jeśli mamy tu tysiąc schodów do pokonania,
wybaczając, mamy już mniej niż sto. A to dopiero indywidualna metoda się wspinania.
Inną jest tu zaangażowanie pozostałych już przebudzonych, wtedy łączymy wspólnie siły.
W ten dość sprytny sposób mamy już tylko koło dziesięciu, omijając ten pierwszy zawiły.
I gdy już jesteśmy na samym szczycie góry, świadomi tego w jaki sposób tu dotarliśmy,
chcąc nie chcąc, mamy pewien dług wdzięczności wobec tych, których już obudziliśmy.
Stajemy zaś wtedy znowu przed kolejnym wyborem: szczerości wobec tych, co są na dole.
Albo wrócimy wyzwolić tych w “dharmy kole”, lub swoja ignorancją usypiamy naszę wolę.
Gdy się już nauczymy wreszcie tej “sztuki latania”, zrozumiemy że daje tylko przyjemność
Natomiast dzielenie się wiedzą z wszystkimi innymi to tak jakbym rozświetlał ciemność.
Jaki pożytek z tego, że umiemy latać, gdy się nie potrafimy tą wiedzą podzielić z innymi?
Gdyż oni, z kolei, nie potrafią tego zrozumieć, bo sami tego w życiu nigdy doświadczyli.
My zaś, dzięki lataniu, mamy tą możliwość, żeby nie schodzić powoli po schodach na dół.
Lecz bezpiecznie tam sobie zlecieć i lądując pomóc innym opuścić “ziemskich łez padół”.
Możemy to porównać do przebudzenia już tych Oświeconych, którzy tak chcą wypłynąć
z oceanu Wolności. Gdyż jej uczymy się na różne sposoby. Nurkując i latając, aby ominąć
tu wszelkie prawa obowiązujące na Ziemii i finalnie doświadczyć tej prawdziwej Wolności.
A to, jak już wcześniej o tym tu wspominałem, jest możliwe tylko po zrozumieniu Miłości.
Bowiem Wolność jest bardziej od niej “oświecona” i daje nam tutaj kosmiczne możliwości
Zrozumiesz to, doświadczając sam latania czy nurkowania, ale też i innych przyjemności.
Mam na myśli na przykład swoją dematerializację, czyli to, co Ty nazywasz tu znikaniem
Wszystkiego tego możesz się Marian nauczyć swoim nieustannym tutaj zaangażowaniem. >>
To dlatego Cię teraz nie widzę Maluchu, już wszystko powoli tutaj rozumieć zaczynam
Milość jest warunkiem Wolności, którą zaczynamy rozumieć, opuszczając ten wymiar.
Następnie zwiedzamy sobie te pozostałe i tam się uczymy tych kosmicznych zdolności,
które to nam pomagają wrócić tutaj na Ziemię, żeby nauczyć pozostałych swej Miłości.
Żebyśmy mieli więcej Oświeconych tam, do następnego procesu Wolności nauczania.
Oni, tak samo tam w wodzie, jak i tu na Ziemii, pomagają innym uczyć się nurkowania.
Potem dokładnie ten sam proces przebiega dość podobnie w jakiejś kosmicznej nicości.
Na przyklad, czarnej dziurze, w ktorej to uczymy sie tam kolejnej, znikania umiejętności.
Tak, krok po kroku, oświecając tych już oświeconych wcześniej, zmierzamy do Wolności
Będącej naszą wiedzą o całym Wszechświecie, czyli Bogu zaczynając tutaj od Miłości.
<< Dość dobrze wykombinowałeś to Marian, aczkolwiek z jednym drobnym wyjątkiem.
Rozumiejąc Wolność, my nie rozumiemy jeszcze Mądrości. Gdyż to ona jest początkiem
zrozumienia tego całego Wszechświata, a raczej Absolutu, czy też Prawdy Absolutnej.
Nie chcę Cię zniechęcać, ale droga Mądrości wiedzie przez poznanie Prawdy Okrutnej.
Dlatego odpowiedniejsze dla Ciebie teraz jest poznawanie Wolności. Cierpliwość cnotą
najwiekszą jest pamietaj. Przypomnij sobie jak się uczyłeś Milości: najpierw ból, a potem
czysta błogość, której doświadczyłeś. Następnie nauka Wolności to czysta przyjemność.
Wszystko ma swoją równowagę we Wszechświecie. Taki balans: Światłość i Ciemność.
Ale już Cię tu i teraz Marian nie będę zamęczał opowieściami z tych innych wymiarów.
Ja teleportuję się dalej, a Ty tymczasem rozkoszuj się Wolnością. Tą bez żadnego umiaru.
Zanim to zrobię, proszę pamiętaj tylko jeszcze o jednym, dość mądrym tutaj stwierdzeniu:
“Zrezygnuj z przyjemności, by móc osiągnąć rozkosz.” Pomoże Ci w Wolności Oświeceniu.
Wiem, o czym mówisz tutaj Maluchu! To jest zupełnie bardzo podobne do tego, jednego
ze sposobów mojej masturbacji: z nieustannym odwlekaniem nadchodzącego orgazmu.
Przecież za każdym razem, gdy sam świadomie rezygnuję z szybkiego osiagnięcia jego,
to tym sposobem ja właśnie doprowadzam swoje ciało do tych niesamowitych spazmów.
To w jego efekcie doświadczamy tej rozkoszy. Tak, jak tej rozkoszy w głębi nurkowania
doświadczamy tu, świadomie rezygnując z tej ziemskiej przyjemności tutaj z oddychania.
Coś mi moja intuicja zaczyna lekko podpowiadać, że ta masturbacja ma coś wspólnego
z nauką Wolności, czy też tego nurkowania. Ciekaw jestem, kiedy nauczę sie swojego.
<< Wszystko zależy od Twojego zaangażowania, gdyż ono jest jedyna miarą tu rozwoju,
Obserwując i sluchając Ciebie, niczym się nie martwię. Więc zostawiam Cię w spokoju.
Odwlekanie nadchodzącego orgazmu, jak to tutaj trafnie sam własnie wykombinowałeś,
to pierwszy krok w nauce Wolności. Tak jak w przypadku Miłości, jest nim tu wybaczanie.
Gdyż oba te doświadczenia w naszym życiu kumulują w nas dwa różne rodzaje energii.
Które to później wysyłając w stronę Wszechświata, uczymy się tak działania jego strategii.
Całą jego strategię działania poznajemy właśnie tu w marzeniach, albo w naszych snach.
Jak to pięknie w zdanie kiedyś ujęto: “Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach.”
.Ja już Cię teraz Marian tu opuszczam, ale jeszcze jedną, dość znaną wskazówkę zostawię,
dotyczącą reguł Wszechświata i naszego w nim życia, żebyś nie pogubił się w tej zabawie: >>
"Paweł Miłością i Gaweł Wolnością w jednym stali Domu.
Gaweł przeszkadzał Pawłowi, Paweł nie wadził nikomu."