(NAUKI MIŁOŚCI) KSIĘGA DRUGA

…POMIĘDZY GWIAZDY!

Rozmawianie o Miłości z zainteresownymi – Cierpienia młodego Poliszynela – Radość z życia – Kreacjoniści i faszyści – Piekło i Niebo – Upadek Pasji –
Fale i to, te nie tylko te radiowe – Smutna, ale prawdziwa historia Mariana –
Jak kulą w plot! – Różnice w psychice – Dziewczę w fikuśnych majteczkach  –
– Ostatni z Ziemian opowiada historię Anki i Danki –
Interwencja Malucha – Odwieczna Gra Wszechświata – Duchowa Przemiana Mariana – Prawo przyciągania Brata i Siostry – “Dostrajanie” – Dalej w gwiazdy!

Kto z nas tych lat nie pomni, gdy Miłość w nas uderza,
jak przysłowiowy amor strzałą świadomość poszerza.
Gdy wszystko dookoła nas wiruje, trzaska, błyska.
A my, jak młode pacholę, co nie wie czym kołyska
jest jeszcze w jego życiu, niczym tak jak ta boska siła,
która wdziera się w duszę, pozwala nam nie przemijać.
A później ją błaho depczemy i pozwalamy zgasnąć,
by znów po pewnym czasie w ciemności ujrzeć światło.
Bowiem tu tylko Ona jest w nas wciąż nieskazitelna
co daje cały czas szansę nam Miłość nieśmiertelna.
I od nas tylko zależy czy chcemy ją do siebie przyjąć.
Zacząć ją pielęgnować i szanować czy umrzeć gnijąc,
w błogiej nieświadomości, tej powtarzanej przez lata,
stojąc i niszczejąc bezczynnie niczym ta pusta chata.
O którą tutaj nikt nie zadba i w ciemności przemija,
aż niespodzianie dnia pewnego nadchodzi ta chwila,
gdy ktoś znów zaczyna w końcu nią się opiekować
przywraca w niej wolę życia i zaczyna ją ratować.
Tak i my tutaj nawzajem się wspólnie ratujemy,
nawet jeśli wciąż świadomie tego nie rozumiemy.
Bowiem wszyscy tutaj wychodzimy z ciemności,
od urodzenia w nicości żyjemy, nie znając Miłości.
W końcu zaś ją znajdujemy bo natura jest silniejsza,
i wtedy powierzchnia na Ziemii wygląda równiejsza.
Wciąż i tak to wszystko to jedno wielkie złudzenie,
które pozwala nam spełniać nasze ziemskie marzenie.

<< Czyli miłość jest iluzją? – ktoś zapytał ciekaw >>

Nie! Iluzją tu wszystko dookoła. Ona nie zna lekarstw.
Kiedy jesteś już w jej wibracji, nie potrzebujesz mówić,
gdyż wszystko wnet poczujesz i nie dasz się już zgubić.
A to jest bardzo trudne zadanie to Tobie wytłumaczyć.
To coś jakbym o motorze mówił, a Ty zamiast zobaczyć
samemu jak się nim jeździ tylko mnie słuchał i potakiwał.
Żeby tego doświadczyć musisz tam sam wlać litr paliwa.
A potem wsiąść na niego i z czasem się jeździć nauczyć,
lecz zanim dojdzie do tego klika razy solidnie przewrócić.
Bo bez tych poździeranych kolan i łokci obdrapanych
to nigdy się tu nie nauczysz jak być respektowanym
przez swój własny motocykl. Gdyż tu respekt działa
zawsze w te obie strony, tak Matka Natura chciała.
Gdy już zrozumiesz na czym polega to przebaczenie
ran oraz siniaków, to możesz już spełniać marzenie.

<< Czyli miłość marzeniem jest, a nie iluzją? >>

Wręcz można by tak, to ująć, choć trafniej: jest fuzją.
Milionów jak nie miliardów wszystkich marzeń na raz,
więc z ludzkiego punktu widzenia to niezły ambaras.
Na tym zaś etapie zostawmy tutaj, że jest marzeniem,
co dla większości tutaj wciąż czeka na jego spełnienie.
Gdy je wreszcie spełniamy, wtedy czujemy się bogami.
A tak naprawdę to ktoś nami steruje niczym pionkami,
na tej wielkiej planszy kosmicznej tutejszej szachownicy.
I tak jak w grze: nie znając zasad, pozostajemy z niczym.

<< Czyli marzeniem jest czy partią szachów?>>

Powiedzmy, że grą na dachu wszystkich światów.
Bo, gdy najpierw przegrywasz pierwszą jej partię,
to zaś uczysz się szybko jak rozegrać całą batalię.
Wiadome to, że nie od razu będziesz zwycięzcą,
wcześniej musisz “zagrać” swoją wlasną klęską.
By znowu po kilku latach poczuć się jak szmata,
tonąca w dogmatach pod presją Wielkiego Brata.
I tak przez całe życie poznajemy świat niezmiennie:
raz będąc w siódmym niebie, innym w gehennie.
Po to, żeby z tej każdej naszej życiowej sytuacji
wyciągnąć własne wnioski. Bo nikt nie ma racji
poza nami, którzy tu znają swoje życie najlepiej,
żeby nie spędzać jego czasu w internetowym sklepie,
korku, pracy, banku, kościele, czy przed monitorem,
bo wszystko poza Miłością tu jest kompletnie chore.
I wymaga od nas jak najszybszego uzdrowienia,
dlatego pomagając sobie mamy szanse wybawienia
siebie i innych z tego ciemnego, zamknietęgo kręgu,
w który nas wpisano dawno temu od czasu wylęgu.

<<Ale przecież jak to? – wnet się ktoś rozzłościł –
Od lat mówią: “Nie ma miłości bez zazdrości!” >>

Jeśli każdy ma to, czego naprawdę potrzebuje,
to po co jest ta zazdrość? Ja tego nie pojmuję.
I odkąd zaś pamiętam to zawsze mnie dziwiła.
Owa zazdrość międzyludzka, ta diabelska siła,
która z kwaśną, samolubną wespół tu zawiścią,
co kierowała naszym życiem jak i nienawiścią.

A przecież nasze życie byłoby wnet prostsze,
gdyby każdy umiał wnet stępić swoje ostrze
i pomagać sobie nawzajem w tym życiu,
ułatwiając wszystkim istnienie w zdobyciu
drogi do naszego, jego sensu, tak zwanego,
który niczym się nie różni od porzucenia ego.
Po czym zaprzestania wiecznego narzekania
na świat dookoła i być jego częścią: stawania
się zmian, które chciałbym w swoim życiu widzieć.
A tak ponadto wszystko cieszyć się mym życiem,
jakim by nie było dane, bo na zawsze jest moje
i mogę je wciąż zmienić, gdy tylko się nie boję.
Podejmować coraz nowe, trudniejsze wyzwania,
które uczą mnie na nowo świata postrzegania.
Bowiem wbrew temu, co mówią wszyscy dookoła
tylko ja mam nad nim władzę, która zburzyć zdoła
wszelkie konwenanse tego starodawnego świata.
Żeby zbudować nowy dom dla Siostry i dla Brata.
I nie będzie nim na pewno wirtualna przestrzeń.
Ta, w której ludzie tracą swoje życie za bezcen.
Ale rzeczywistość wręcz tak piękna i wspaniała,
jakiej tutaj choć połowa ludzkości zaś by chciała.
I nawet gdy większość ludzi nazywa to marzeniem
naiwnym, czy dziecięcym ja nadal się nie zmienię.
Ponad dwie dekady (prze)życia mnie już tu nauczyło,
co się tak naprawdę liczy i nie jest to ich ba(bilon).
Więc ja już się nim w życiu w ogóle nie przejmuję,
bo wiem, że każdy tu dostaje, to na co zasługuje.

<< Co to ma znaczyć? Że ja mam cierpieć całe życie?
A Ty je przeżywać w nieustannym zachwycie?
I to ma być ta cała boska sprawiedliwość?
I jak tu u diabła mam wierzyć w tą miłość?
– Ktoś inny zawrzeszczał >>.

To nie o wiarę tutaj chodzi.
Ona była ważna, ale gdy byliśmy młodzi.
Przede wszystkim w siebie i swoje marzenia
i tak zaczęliśmy je spełniać niby “od niechcenia”.
Jeśli będziesz wierzył, że jesteś cierpiętnikiem,
życie swoje spędzisz dokładnie z tym wynikiem.
A jeśli uwierzysz, że swe życie możesz zmienić
to w końcu kiedyś wyjdziesz z tego “gabinetu cieni”.
Wystarczy zrozumieć jedno: to że nasze działanie
determinuje od wieków na tej planecie przetrwanie.
Przez majów, azteków czy średniowiecznych kapłanów,
renesans, światowe wojny, aż po dzisiejszych tyranów.
Poza tym nasza, “niewinna”, próżność i chciwość
jest dla Wszechświata niczym diabelskie paliwo
i jeśli podpisaliśmy kiedykolwiek pakt z diabłem
to, teraz po latach, obserwujemy właśnie tą prawdę.
Gdyż cała ta technokracja, stworzona została, aby
przysłonić odwieczny “Syndrom gotowanej żaby”.
Bo, gdy na Naturę spojrzysz i jej naturalny rozwój,
to jest powolny i spokojny dokładnie jak mój i Twój.
Gdyż również tu jesteśmy Jej częścią niezmiennie
w odróżnieniu do tych, co rządzą nami codziennie.
I jeśli naprawdę chcemy z Nią przeżyć do końca,
to wystarczy się dostroić do rytmu Ziemii i Słońca.
Gdyż jeśli tylko tu nasze serce razem z Nią rezonuje
to, jak w rodzinie: Wszechświat się nami zaopiekuje.

A gdy pomyślę ile jeszcze czasu jest tutaj przede mną,
to w żadnym razie nie chcę wracać tam, gdzie ciemno.
Bowiem, jak każdy tutaj z nas szukam Oświecenia,
a nie gotowych półprawd druzgocących marzenia.
Bo tak naprawdę one dają nam tu sens istnienia,
podczas całego życia dążacym do ich spełnienia
jednostkom, które nigdy tutaj nie przestały marzyć
i wiedzą gdzie i kiedy jest warto by się odważyć.
Gdyż nasza wyobraźnia to ta wewnętrzna siła,
której nie zdławi nikt. Gdy tylko się poszerzyła
nasza wewnętrzna wizja świata tutaj dookoła nas,
wtedy zrozumieliśmy nasz czas tu pośród gwiazd.
Bowiem tylko wtedy naprawdę się coś zmienia,
gdy mocno wierzymy w siebie i swoje marzenia.
I do tego jeszcze jesteśmy tutaj dość cierpliwi
a zaś ponad to wszystko dla kosmosu życzliwi.
Być może nie zmienimy w pojedynkę świata,
bo ci, co nami rządzą znają dzieje Wszechświata.
I wiedzą, że od czasu do czasu jest powtórka
z batalii toczonych tu z ziemskiego podwórka.

<< Co to za jakieś bajki o kosmosie i wszechśwecie?
Poczytajcie lepiej Biblię, tam odpowiedzi znajdziecie!
Ktoś inny zawtórował >>

To prawda, ale zważcie też na to,
że wszystko, co tam napisano i zaś opisano aż tak bogato,
to jest tylko jeden z rozdziałów historii tego Wszechświata,
a każdy z nich to opowieść ówczesnej Siostry czy też Brata.
Więc, jeśli tutaj zaś chcemy mieć obraz jego dosyć szeroki,
to bardzo dobrze jest też poczytać opowieści z innej epoki.

I nie ma tu po co się z motyką na księżyc
porywać by zniszczyć polityków i księży.
Tylko w swoim własnym tu mikrokosmosie
nadać “sens” życiu, by nie spłonęły na stosie
nasze marzenia tak, jak niegdyś te czarownice,
co też zaś były przeszkodą w tamtejszej polityce.
I nawet dzisiaj w dwudziestym pierwszym wieku
cały czas dostrzeżesz polowania na nie człowieku.
Więc najlepszym wyjściem z tej całej tutaj sytuacji
jest dedykowanie swojego życia procesowi kreacji.
I naprawdę mało ważne, co w życiu będziesz tworzyć
najważniejsze jest to, żeby swój mózg w życiu otworzyć.
Bowiem, podczas jakiegokolwiek naszego aktu tworzenia,
poszerzamy swoją świadomość tak niby “od niechcenia”.
Gdyż, jak za pacholęcia w plastelinie kiedyś rzeźbiliśmy
i wciąż cały czas nowe formy co raz odkrywaliśmy.
Tak samo też ten żywot nasz, jak ta owa plastelina,
zaś nowych kształtów wciąż nabierać tu zaczyna.
I ten tak zwany sens, co go wszyscy wciąż szukają
jest tą finalną formą jaką go swemu życiu nadają.
Żeby tu zaś nie była jakaś tylko moja sucha mowa
pozwólcie, że przytoczę tu Pana Koroleva słowa:

“Co łudziło się wiekami nie do pomyślenia, a wczoraj było marzeniem
Dzisiaj jest niesamowitym wyzwaniem, a jutro zaś marzeń spełnieniem.”

<< O! Następny mądry tu! Wy kreacjoniści!
Jakoś nie zmieniliście świata, tak jak faszyści >>

Bo nie o zmianę świata tutaj się rozchodzi,
lecz punktu widzenia, odkąd byliśmy młodzi.
Gdyż cały Wszechświat od zawsze ewoluuje
i każdy/a odpowiedź znajdzie jeśli jej poszukuje.
A tak zwana “zmiana świata” jest efektem ubocznym
tego, jak tu żyjemy w naszym procesie dorocznym.
I najważniejszym zaś tutaj jest nie to, w co wierzysz,
ale jak swoją wiarą dookoła przestrzeń poszerzysz.
I jeśli całe swoje życie wciąż będziesz przywiązany,
jak ci faszyści, do kraju, narodu czy swojego klanu.
To nigdy nie zrozumiesz sensu istnienia naszej Miłości.
Gdyż, przepraszam za stwierdzenie, tak żyją ludzie prości.
A naszym zadaniem jest cały czas się tutaj rozwijać,
żeby bezmyślnie rok po roku wciąż tu nie przemijać,
tylko zrozumieć te różnice w naszym tutaj postrzeganiu,
które nas wznoszą wyżej we Wszechświata pojmowaniu.
I gdy Twój mózg zależny jest od partyjnego komitetu,
religii, wojska lub jakiegokolwiek innego autorytetu,
to ciężko zrozumieć jest o co w Miłości chodzi,
bo rozum nasz ciągle działa jak byliśmy młodzi.
Gdy nasza mama swoim ciepłem nas grzała,
a ojciec nasz, różnie, nagradzał albo nas karał.
Zaś potem odcięliśmy świadomie już tę pępowinę
i swoje życie zaczęlismy budować, jak, to pominę.
Bo każdy z nas wybrał w życiu swoją, inną drogę,
lecz one wszystkie kiedyś zejdą się, jak mogę
przypuszczać, gdyż, rzecz jasna, tego nie wiem
tu co stanie się ze mną po moim pogrzebie.
Lecz to nie ważne jest w tym momencie,
najważniejszym jest tutaj odnaleźć to szczęście.
A ono, tak jak Miłość, jest naszym dzieleniem
się ze wszystkimi tu naszym doświadczeniem
życiowym. Zarówno tymi ciężkimi dniami,
kiedy wciąż nie możemy sypiać nocami.
Jak i tymi momentami w życiu wspaniałymi,
gdy z radości skaczemy do góry z całej siły.

Więc jeśli prawdziwą radość chcesz z życia czerpać,
niczym wiadro ze studni je rześką wodą napełniać.
To spójrz dookoła, tam gdzie lśni piękno natury,
co przysłania swym blaskiem te karykatury
ludzi, co okłamują nas codziennie z ekranów,
dla których jesteśmy jak te stado baranów.
Co są gotowe, by zaprzedać zaś swoje dusze,
by tylko kiedyś przerwać te ziemskie katusze.
Być może, że oni już swoje dawno tu sprzedali
i teraz nas próbują swoim “sukcesem” omamić.
Bo wiedzą, że nie dostąpią nigdy już Oświecenia,
a my zaś wciąż posiadamy tą możliwość i nie ma
tutaj innej drogi niż przez własne doświadczenie,
dzięki któremu nasze życie jest tu jak więzienie.
Z którego cały czas próbujemy się usilnie wydostać,
gdyż podświadomie każdy z nas chce tutaj sprostać
temu ludzkiemu zadaniu, by poznać, co będzie dalej.
Gdyż nasza ciekawość jest tym największym darem.

Więc teraz “spójrz” wewnątrz do środka siebie
i sam/a zadecyduj czy jest Ci tam jak w niebie,
czy raczej jest jak w piekle, które Cię wypełnia,
a wszystko, co odczuwasz, to wielka pustelnia.
Bo, wiedz, tego co czujesz, nigdy nie oszukasz.
Z czasem sam zapominasz i zaś ożywiasz trupa.
Lecz, gdy chcesz tu prawdziwą pełnią życia poić
swe spragnione usta, co wszelkie rany umie goić,
to najpierw bądź szczery/ą w stosunku do siebie.
A z czasem poczujesz się w końcu jak w niebie.
Warunkiem koniecznym jest szczerość do końca,
a nie tylko ta od wschodu do zachodu słońca.
Gdyż nasza podświadomość nie sypia nocami,
tylko wtedy podróżuje sobie wraz z demonami,
które każdy z nas nosi tutaj je wciąż w sobie
i bez Twej szczerości, jest już dawno po Tobie.
W tej codziennej, cichej batalii o Twoją duszę.

I nawet, gdy teraz tekstem Cię takim obruszę.
Tym się nie przejmuj, gdyż też to przeszedłem,
przez te całe, wszystkie bajki o niebie i piekle.
Którymi wciąż nas karmią od samego urodzenia,
próbując nam wmówić, niby tak “od niechcenia”.
Że jak tu będziesz dobry/a to pójdziesz do nieba,
jak zły/a – piekielna zupa z Ciebie, oprócz chleba,
zaś będzie pożywieniem dla tych, co tam konają.
Pytanie mam tu jedno: “Czy oni ten głód udają?”
Odpowiedzi na nie rzecz jasna nie chcę poznać.
Wystarczy mi mój bagaż moich własnych doznań.
Tu na tym codziennym “ziemskich łez padole”,
z którego jak wszyscy kiedyś się wyzwolę.
Lecz zanim to wszystko pewnego dnia nastąpi,
albo nocy którejś, w co zaś tutaj śmiem wątpić.
(Gdyż jak umrę, to tylko przez własną głupotę,
bo ja nie zastanawiam się, co będzie potem).
To będę zgłębiał tą teorię, zebraną przez wieki,
dotyczącą Was, ludzi i ich przodków dalekich.
By poznać co sprawia, nasze życie kłopotem,
zamiast je przeżywać z prawdziwym polotem.
Gdyż odkąd pamiętam wciąż mnie irytuje
riposta na to pytanie, której nie akceptuję.
Bo tak naprawdę wokół to wszystko jest błotem,
w którym sami tarzamy się przez własną głupotę.
I jestem teraz przekonany, że gdy się tego dowiem,
(być może na sam koniec ostatniej księgi opowiem),
jak mam spojrzeć sz(cz)erzej, niczym ptaka lotem,
na własną miernotę i tego kto wciska nam ciemnotę.
To już nic mnie nie zaima na tyle by tutaj zostać
i w innym wymiarze nowym wyzwaniom sprostać.
Zaś przyjdzie znowu kiedyś na kolejnej planecie,
a do tej chwili, teraz, tutaj, tak jakby w odwecie.
(Tylko w nieco innym kierunku niż nas nauczali
o przebiegu linii czasu, odkąd zaś byliśmy mali).
Będę spisywał wszystko, czego tu doświadczyłem
i dzięki czemu reguł Wszechświata się uczyłem.

<< Ha! Patrzcie Go! Nowy car się znalazł!
Czas nam chce odwrocić. Ze śmiechu pęknę zaraz! >>

Spokojnie. Niczego tu odwracać nie chcę,
tylko dać przykład kontroli. Akurat “pech” chce,
że mowa jest o czasie, który nas zaś zniewolił.
Tu wszystkich bez wyjątku i wiem, prawda zawsze boli.
Spójrz dziś na swój nadgarstek: czyż kajdan nie przypomina,
z “nowoczesnego świata”, osiemnastowiecznego murzyna?

Czy nie jest zaś tak, że czas jest złudzeniem?
Albo, zaraz, jak to było z tym powiedzeniem?
Ah! “Czas to pieniądz”, a pieniądz jest bogiem.
A wiara w boga naszym nałogiem.
Gdy się wyzwolimy od tego schematu,
to będzie nasz ten największy atut.
Czyż to nie on zabija w nas spokój,
stwarzając iluzję pośpiechu co roku?
Jak mam porównać piętnaście minut,
w pociągu z Moskwy aż do Pekinu?
Jadąc w kolei transsyberyjskiej
z tym samym, co w kolei paryskiej?
Albo inaczej: w korku stoję godzinę
na obwodnicy stolicy i w końcu ją minę.
A potem słucham przez godzinę plyty
mej ulubionej, gdzie czas jest ukryty
pomiędzy dźwiękami, które go tłumią.
A na sam koniec w lesie jestem, gdzie szumią
drzewa o naszym poczuciu tu czasu,
który się zmenia wraz z wejściem do lasu.

Być może ktoś kiedyś po latach to w sobie odnajdzie
i w przyszłym wieku będzie ciekaw jeszcze bardziej.
Tego niż ja teraz, w tych dość ciekawych czasach,
gdy nam tu zakazano nawet spaceru po lasach(!).
Plażach, parkach i wszystkich tu miejscach publicznych,
podczas gdy po świecie wciąż podróżują ci nieliczni.
Dziwni, tajni, cisi osobnicy, którzy instalują maszty,
dzięki którym internet będzie dostępny w każdym
zakątku naszej planety.Niczym ta wielka pajęczyna,
która już od zeszłego roku powoli “więzić” zaczyna.
Najpierw wszystkie młode tu, “niewinne” pokolenia,
dla których poza internetem innego świata nie ma.
Później też tych starszych, którzy jeszcze pamiętają,
“czasy”, gdy nie było internetu, a dziś się porozumiewają
tutaj pomiędzy sobą tylko za pomocą social-mediów.
I na końcu najstarszych, którzy też wierzą tym bredniom
o “postępie” tego naszego świata tak zwanym naukowym.
Jakby już zapomnieli o tym, że “ryba się psuje od głowy”.

<< Aha! To Pan z teorii spiskowych tu przyszedl
Ci, co wszędzie je widzą zamiast białych myszek.
Że, niby tu ten wirus to taki start do czipowania
całej naszej populacji i przez to, tym jej sterowania! >>

Ja nie wiem, co to znaczy tu “spiskowa teoria”.
Dla mnie brzmi co najmniej jak “chwała i gloria”
Czy “Vae Victis”, w oryginale, sprzed kilku stuleci.
Jedno zaś wiem na pewno. Tego, że Wasze dzieci
dziś problemy tutaj mają ze zrozumieniem Miłości
i tego czym jest Pasja życia. Mowa tu o większości
tej dzisiejszej generacji, co kocha się w Iphonach
z filmikami o fellatio bez kondoma w szkołach.

<<Aha! Teraz wiem kto, ty jesteś! Ty lewacka świnio!
Mordercy nienarodzonych wszyscy w piekle zginą! >>

Nie sądzę zaś by plemniki byly w ustach tragedią.
Proszę zapytać księży, czy może rownież przez to,
zaś dojść tutaj do zapłodnienia komórki jajowej.
O to samo spytać seksuologa. Co Wam odpowie,
najbardziej wręcz chyba tutaj fachowym językiem,
czy ciąża kiedyś była efektem seksu “z połykiem”.

Z własnej perspektywy czterech dekad życia
widzę, że droga do Pasji jest krótsza od wypicia
szklanki spermy dzisiaj. Bo gdy byłem młodszy,
to na płytę się czekało miesiąc, dwa albo trzy.
Miło było mi słyszeć jak przez kolejną dekadę
poziom techniczny kapel naprawdę dawał radę.
Wporównaniu z poprzednim, na przykład, tysiącleciem.
Gdy trzask i hałas gitar zagłuszał wszystko, a przecież
nigdy możliwości tutaj nie były zaś najważniejsze.
Liczyła się tylko Pasja i to, co w niej najcenniejsze.
Teraz wszystko jest tu na jedno kliknięcie “To lubię”
i przyznam tutaj szczerze, że ja już się w tym gubię.
Zresztą widzę po reakcji większości mych znajomych,
że nasza Pasja do muzyki powoli pęka jak kondomy.
Z których nam będą rodzić się nieplanowane dzieci,
dla których muzyką jest ten chłam, co w radio leci.

<< Zamknijcie już tego pajaca w cholerę!
Marek Niedźwiecki naszym bohaterem! >>

Spokojnie! Nic tu nie mam do Pana Niedźwieckiego.
Wręcz przeciwnie,. Ja wciąż pamiętam audycje jego.
Tu w trzecim programie naszego Polskiego Radia.
Niestety w nim dzisiaj zapadła jakaś wielka apatia.
Poza tym w większości stacji ta “muzyka”, która tam leci
steruje naszą wibracją, gdyż jak to Rockefeller zaś zlecił
wszelkim jej stacjom nadawczym. By zmienić swą częstotliwość
na ogłupiającą i eliminującą naszą ludzką tu kreatywność.
Gdyż, jak przed drugą wojną swiatową Goebells tam zarządził
zmianę częstotliwości, dzięki czemu masami ludzi sam rządził.
(Nie zaś jak większość tu cały czas myśli, że Hitler był władcą.
On był tylko marionetką w szponach okultystycznych doradców).
A gdy dziś spojrzymy na Bacha, Mozarta albo “naszego” Szopena,
to w zupełnie innym przedziale częstotliwości tworzyli swe dzieła.
Do tego, jak większość zaś ludzi tutaj do dzisiaj jest nieświadoma,
gdy jesteśmy w odpowiedniej wibracji, rak tutaj nas nie pokona.
Jak to w latach trzydziestych dr. Raymond Rife sam udowodnił.
Z szesnastu takich przypadków, szesnaście pokonał bez zbrodni
na ludzkim ciele, nie używając żadnych ostrych tutaj narzędzi.
Jedynie wibracją sterując uzdrowił tych ludzi. Wiem, że swędzi
już ręka by radio z domu wyrzucić. Zróbcie to też z telewizorem,
a zrozumiecie kto tak naprawdę jest na tym świecie potworem.
Dr. Mousari Moto zrobił też w Japonii eksperymenty z wodą,
poddając ją różnym wibracjom i zamrażając do postaci lodu.
Dzięki czemu można właśnie dokładnie tutaj zaobserwować
jak wpływają na nasze ciało, gdyż większość ciała to woda.
Tak, samo jak w naszym mózgu, w którym pod wpływem emocji,
których wciąż nieustannie doświadczamy, tworzymy wiele opcji.
I zależnie właśnie od tego w jakiej on częstotliwości wibruje,
ukazują nam się obrazy, które z podświadomości przekazuje.
Gdyż odwieczne prawo Wszechświata fale nam tu “zamienia”
do postaci materii, które rzeczywistością się dla nas mienią.
I tak przywiązani mocno do tego materialistycznego świata
nie dostrzegamy naturalnych potrzeb swej Siostry oraz Brata.
Do tego, “na żywo” koncerty, które od zawsze tutaj kochałem
zostały dziś zakazane. Więc ze wspomnieniami tylko zostałem.
Dlatego zaś, też z biegiem czasu, swój wachlarz zaś poszerzyłem
moich zainteresowań o bardzo ciekawe książki, co je zdobyłem.
Jak i również interesujące filmy, które oglądałem sobie w kinie,
gdyż naiwnie w to wierzyłem, że tam Pasja nigdy nie zaginie.
Niestety, kiedy dzisiaj widzę, to co się wszędzie dookoła dzieje,
to tylko w samiutkim sobie wciąż wiernie tu pokładam nadzieję.
Że to czego wlaśnie samemu w życiu tutaj zaś dokonałem,
da mi satysfakcję z tego, że ten żywot mój nie jest banałem.

Dlatego po raz jeszcze ostatni Wam tu powtórzę:
gdy stworzysz cokolwiek, to przeżyjesz dłużej.
I zaś być może, że to jest tylko moje złudzenie,
ale u mnie działa do dzisiaj niczym przedłużenie.
Tego pięknego okresu w życiu, młodością nazwanego
który dzisiaj się sprowadza do Iphone’a nowego.
Zastąpionego, po czasie, najnowszym jego modelem,
co dla większości staje się tutaj życiowym celem.
A sprawą oczywistą jest dla mnie, że każda materia
ulega rozkładowi zaś, z czasem, jak każda bakteria.
Więc jeśli celem życia kogoś jest by wciąż kupować,
to może się tu bardzo grubo później rozczarować.
Pomijam zaś ten fakt tutaj, że żeby za to zapłacić,
to trzeba znowu wcześniej się jakoś wzbogacić.
A to zaś wymaga naszej ciężkiej pracy i czasu,
ktorego nam podobno braknie. Czyż nie lepiej do lasu
pójść i pooddychać jeszcze tym świeżym powietrzem?
Wsłuchać się w szum drzew, które nam tworzą przestrzeń
tą, w której tutaj żyjemy, naturalną od ponad kilku stuleci?
Może to one mogą nauczyć właśnie Miłości naszych dzieci?

<< A co on tak ciągle o tej “miłości”?
Do naszych dzieci i bez zazdrości?
Może to jakiś jest ten, gej pederasta,
co nigdy nie smakował, czym jest niewiasta? >>

Po pierwsze: nie czym, zaś tylko kim.
Dziewczę nie jest przedmiotem, ani nikim
kogo można pogardzać i wykorzystać,
jak lalkę dmuchaną za złotych trzysta.
Gdyż ma takie samo prawo tu do Miłości.
To nie jest tylko mięso, skóra i kości.
To dzięki niej nasze potomstwo mamy.
Po drugie: to proszę zapytać się mamy,
w jakich męczarniach Cię tutaj urodziła
i ile to czasu trwało zanim na świat powiła?
Po trzecie: miłość zaczyna sie od szacunku,
do siebie i innych. A tu w innym kierunku
widzę, że ta dyskusja zmierza wciąż usilnie,
więc na tym etapie niech lepiej już zamillknie.

<< Dobra, dobra już Pana przepraszam
i na wódeczkę pojednania zapraszam >>

Dziękuję bardzo i naprawdę wdzięczny jestem tu za zrozumienie.
Wódki nie pijam już długi czas, bynajmniej dziękuję za zaproszenie.

<< Hmm… Rozumiem, problemy zdrowotne,
Wątroba nie ta, ja też myślałem, że się potnę.>>

To nie w tym rzecz młody człowieku.
Po prostu ja już nie potrzebuje leku
na rzeczywistość, która mnie otacza.
Ja nauczyłem się tego, jak mam wybaczać.

<< Komu? Bo nie do końca rozumiem…
Chciałbym tu tak samo, ale nie umiem.
Wie Pan jak jest, do roboty teraz nie chodzę
Ale pięćset będzie, bo jeden bachor w drodze.>>

Ciężko wytłumaczyć jest, gdy mi ktoś przerywa
choć zaś cały czas tej zdolności tutaj nabywam.
Ale widzę, że o szacunku tu mamy jakieś pojęcie,
więc z tego wnioskuję, że z rozmowy tej coś będzie.
Tak, więc wybaczanie. Trzeba zacząć od siebie.
Podobnie jak z Miłością, ich nie szukamy w niebie.
Czy zaś gdziekolwiek indziej tam poza samym sobą

<< No jak? A! Przepraszam, przecież wszyscy tak robią!>>

I dlatego właśnie żyjemy w takim świecie,
gdzie większości ludzi jest źle na tej planecie.
Chcieliby stąd uciec, więc szukają wyjścia:
seks, wódka narkotyki. Wciąż czekając przyjścia.
Owianego sławą tego tajemniczego zbawiciela,
do którego się modlą w kościele co niedzielę.
A w międzyczasie szukają też wytłumaczenia
dla wszystkiego co robią, prócz przebaczenia.
A to właśnie ono jest tu tym paliwem motoru,
które napędza naszą duszę zależnie od wyboru.
Stanu naszej wibracji przez to, co odczuwamy.
Gdyż to determinuje przez nas świat postrzegany.
Który z kolei my nazywamy rzeczywistością.
(A tak na prawdę to wszystko jest własnością
praw tego Wszechświata, o którym mało wiemy).
I nasz brak pokory sprawia, że wciąż chcemy
być jej jedynymi właścicielami pomimo zasad,
które nas obejmują, jak ta niewidzialna masa.

<< Przepraszam, że przerywam, ale ja dalej nie rozumiem.
Komu ja mam wybaczyć w tym bezimiennym tłumie? >>

Tak jak już wspominałem, trzeba zacząć od siebie,
a potem każdej i każdemu będącym w potrzebie.
Braciom i Siostrom we wspólnym cierpieniu.
Tu na tym łez padole tak jakby w ich imieniu.

<< To znaczy, że mam się za nich tu czasem pomodlić
nawet, gdy są dla mnie cały czas wciąż podli? >>

Nikt z nas nie jest perfekcyjny, każdy musi się nauczyć
tylu przydatnych zdolności, których nas powinni uczyć.
W szkole od samego początku, niestety nasz system trąci
zdechłą myszką od pokoleń, przez co każdy z nas tu błądzi.
Bowiem cały ten arsenał, tak nazwanej, “społecznej edukacji”.
Ma nas tu przystosować do ich zamierzonych celów i wakacji.
Żebyśmy tutaj czasu nigdy na własnej nauce zaś nie spędzali,
o tym jak nasz Wszechświat działa i wciąż tu “żyli” jak ospali.
Inną prawdą jest lenistwo, które mamy zapisane w genach.
Przez co też jesteśmy winni, tego że alternatyw tutaj nie ma.
I dlatego właśnie najpierw sami musimy wybaczyć sobie
swoje niedoskonałości tak, jak od lat już sam tutaj to robię.

<< Chyba zaczynam rozumieć o czym do mnie teraz mowa.
To tak, jak każdego ranka, gdy mnie strasznie boli głowa.
Bo dzień wcześniej ostro chlałem za swoimi znajomymi,
a nazajutrz mam ciężkie myśli razem z tymi samobójczymi.
Ale jakoś jednak wciąż daje radę i następny dzień zaczynam.
Więc, z tego co tu Pan mówi, wybaczaniem rozpoczynam. >>

Widzisz, jesteś bardzo mądry, tylko musisz to zrozumieć.
Że na samym wybaczaniu będziesz ciągle blisko trumien.
Najważniejsza umiejętność, to przyznać sie do własnych błędów
i starać sie ich nie popełniać znowu. Jak i też unikać wykrętów.
Bowiem, jeśli tylko znowu zaczniesz okłamywać siebie,
to znów wracasz na początek i lądujesz mordą w glebie.

<< Aha! To ten szacunek do siebie o którym Pan wspominał.
Tego cały czas mi w brakowało. Już wiem gdzie leży wina!
Kurde, ale to wszystko zawiłe jak na mój chłopski rozum>>

Nie martw się tym za bardzo. To jest ta oś skrętna wozu.
Druga już jest ciut lżejsza, gdy pierwszą zaś zrozumiałeś.

<< Wiem, wiem. Chodzi o innych poza mną jak wspominałeś. >>

O! I gdyby tak wszyscy, których spotykam, byli skorzy do nauki.
O tą Miłość u waszych dzieci nie musiałbym się już wcale martwić.

<< Ja jeszcze raz Pana przepraszam za tamtego pederastę.
Tak mi się jak wymsknęło.>> Przeprosiny przyjęte. Namaste!

<< Że co? Pan zaś wybaczy, alem ja skromny człowiek
i zaś nie wiem co to znaczy.>> Spokojnie. Z miłą chęcią odpowiem.
Cieszę się, że Cię spotkałem na swojej drodze życia. Maluch jestem a Ty?

<< Marian Koniuszko, od dziś się powstrzymujący od picia!
Ale Bruderszafta walniemy jak za starych dobrych czasów?>>

Tylko w książce tego nie opisuj, bo będzie za dużo ambarasu!

<< He? W jakiej książce? Telefonicznej czy skarg i zażaleń?
Bo innych w życiu książek to ja nie przeczytałem wcale. >>
I znów nagiąłem te prawa, o których tutaj wspominałem.
Ale nie jest aż tak źle, jak się tego cały czas obawialem.

<< Że jak? Znowu nie wiem o czym jest ta mowa. >>

Na razie o tym zapomnij, bo Cię zaś rozboli glowa.

<< No, dobra, ale zaś nawijaj to, o tej Miłości.
Bo już wiem, że może istnieć ona bez zazdrości.
Ale co z tym tam dalej? Jak już umiemy wybaczać
sobie oraz innym, także staramy się nie rozpaczać,
tylko być zmianą, którą chce się widzieć jak mówiłeś >>

Widzę Marian, że dość dużo już z tego wychwyciłeś.
Lecz tu pamietaj również o tym, mój drogi Kolego.
Że w tym, co teraz mówisz nie ma nic prawdziwego.
Gdyż wszystko powtarzasz, to co zasłyszałeś,
a nigdy sam tego na sobie nie wypróbowałeś.
Więc nazywanie tego wiedzą to lekka przesada.
Gdyż na wiedzę praktyka wraz z wiarą się składa.
Więc już raczej tu wiary by wypada pojęcie użyć,
a na wiedzę doświadczeniem trzeba sobie zasłużyć.

<< No, ale jak to? Przecież jest praktyczna i teoretyczna.
Jak na egzaminie na traktor. >> Widzisz prawda faktyczna
jest taka, że system wprowadza nas w błąd podczas “edukacji”,
po to, żeby po latach usuwać tych, co tu nie przyznają mu racji.
Weźmy przykład z życia: pół litra wypijesz i wiesz, że przeżyjesz,
ale już przy litrze wiedzy takiej nie masz, Ty wierzysz, że dożyjesz.

<< Tak na chłopski rozum, to prawdę chłopie gadasz
Litra nigdy nie wypiłem znam tylko z opowiadań. >>

I lepiej tego nie próbuj, bo ci którzy to wiedzą,
to albo są pod ziemią, albo po prostu bredzą.
A najważniejszym tutaj jest to wykazanie pokory,
że po prostu tego nie wiesz i nie wchodzisz w spory.
Kolejny przykład na to, że siebie nie oszukujesz.
Bo gdy jest inaczej, wiesz, co potem następuje.

<< Tak! Wracam z powrotem na linię startu
i powtarzam wszystko znów tylko dla żartu. >>

I tu jest zawarta ważna nauka o Wszechświecie:
że świadome, czy też nie, każde oszukiwane dziecię
nigdy nie będzie ze sobą tutaj tak do końca szczere.
Bo dopóki tego nie pozna, nie wejdzie w nową erę.
A pułapek tu pozastawianych jest na nas miliardy
tylko po to, żeby stłamsić każdy umysł otwarty.
Każdy go z nas posiada przed wejściem do szkoły,
z której wychodzą po latach takie “mądre” matoły.
Więc najlepszym tutaj jest roz – wiązaniem
reedukacja tych pojęć wraz z ich czytaniem.
Sen – su ukrytego pomiędzy jego sylabami,
jak również samych relacji między nami.

<< Tego nie rozumiem, ale już nie będę wnikał.
Ja wiem tylko, że lepiej jest walnąć kielicha
wspólnie na imprezie, jak przed własnym lustrem.
Przynajmniej mnie ktoś przykryje kurtką gdy usnę.>>

Widzisz, czyli jednak ludzie czasem pomagają sobie.
Nie jest to tu nic nowego mieć wsparcie w chorobie.
Jednak by do tego doszło trzeba być nim też dla kogoś.
Bowiem cechą natury Wszechświata jest jego złożoność.

<< To tak jak w tym starym człowieku, co dalej może.
Że nikt tu z nas nie jest samodzielna wyspą. O boże! >>

(A mówiłeś wcześniej, że żadnych książek nie czytałeś.
A tu, proszę z jakim mądrym cytatem teraz wyjechałeś!)

Dokładnie! Każdy z nas jest częścią tego Wszechświata
i gdy sobie pomagamy, jest łatwiej. Masz siostrę lub brata?

<< Mam, ale ze dwie dobre dekady już go nie widziałem. >>

Nie szkodzi. Przypomnij sobie jak z nim w piłkę grałeś.
Łatwiej wam było wtedy wspólnie do bramki strzelić gola,
czy jak samotny biegłeś od swej bramki do karnego pola?

<< No, masz Maluchu rację w pojedynkę było trudniej,
a na wykopkach czy żniwach samemu też jest nudniej. >>

Widzę, że zaczynasz tu powoli pojmować o czym mówię.
Tak samo jest z Miłością, w pojedynkę: ciężko. Uwierz.
Gdyż wszyscy dookoła nas są jakby naszym odbiciem,
gdzie możemy dostrzec, że mamy jakiś problem. Z piciem
tu na przykład. A tak samemu ciężko jest dojść do tego.
Ale gdy już zrozumiesz, że potrzebujesz pomocy Kolego
to sam powiedz. Co zaś robisz w takiej życiowej sytuacji?

<< No, szukam wsparcia, a co? Nie przyznasz mi racji?>>

Zgadza się. No i co dalej? Zaś tkwisz tam, gdzie wczoraj.

<< No, bo nie stać mnie na odwagę, by pójść do doktora.>>

Nie w tym rzecz Marian. Odpowiedz tak sobie szczerze:
czy pomogłeś komukolwiek tak z serca? Ja Ci uwierzę.

<< Nnno… Flaszkę to nie raz przecie komu na kacu postawię
Kiełbasa, wiadomo. Na pusty żołądek alkoholu nie trawię.>>

I widzisz. Jeśli od innych takiej samej pomocy oczekujesz,
też Ci postawią. To, co tak naprawdę za pomoc pojmujesz
najważniejsze by zrozumieć i dać to samo od siebie innym.

<< Czekaj! Czyli jak chcę zmienić ten rozum dziecinny.
To ja muszę Tadkowi przetłumaczyć dokladnie to samo,
żeby nie walił wódy zaraz po tym, jak tylko wstanie rano!
To zdecydowanie za dużo jak na mój chłopski rozum. >>

Wobec tego zmieńmy temat. Wróćmy zaś do tego wozu.
Posiada on dwie osie, na których cały ciężar jego spoczywa.
Ty nim sterujesz za pomocą powrozu czyli taka nasza wszywa.
I dopóki powróz nie pęknie, albo zaś jedna z jego osi
wszystko, co na wozie leży, to bez problemu przewozi.
Jednak kiedy awaria nas gdzieś w ciemnym lesie zaskoczy.
Próbujemy ją naprawić. Gdy się nie da, jest wariant roboczy.
Prosimy Tadka o pomoc, żeby swym wozem przyjechał,
a on albo nam wnet pomaga albo, jak mówi, ma pecha.
W zależności od waszych relacji, tych sprzed sytuacji awarii.
Gdy kilka lat wstecz sam “gumę złapał” w drodze z masarni.
(Prosił Ciebie o pomoc, a Ty akurat z kumplami flaszkę robiłeś
i tak nie do końca szczerze pomocy mu zaś odmówiłeś.)
Jak myślisz, co Tadek wtedy poczuł głęboko w żołądku?
I czy Ci teraz pomoże? Nawet, gdy wóz jest w porządku.

<< Wystarczy! Już to rozumiem, żeby w życiu być kochanym
trzeba najpierw kogoś kochać. Ale jak mam na Chrystusa rany
teraz znowu pokochać te jej obwisłe cycki? Ona już nie moja
Wcześniej była zawodowa laska, wiesz taka z “Playboya” >>

No i jak kulą w płot! Czy zapomniałeś już tutaj o szacunku?
Jeśli tak, to rozejdźmy się zaś teraz w przeciwnym kierunku.

<< No, ale jak? Przecież wszyscy to bardzo dobrze znają
że po porodzie u kobiety się kształty dość zmieniają! >>

Nie w tym rzecz Marian. Tu chodzi o Twoje słownictwo,
którego używasz. Zdaję sobie sprawę, że to dziedzictwo
jakiego nabrałeś od swoich przodków, ale zrozum, że jeśli
chcesz być kochanym nie możesz innych, co do Ciebie weszli
tutaj traktować jako przedmioty, bo to są także żyjące istoty.
I “jak masz pokochać obwisłe cycki” to są zaś totalne głupoty.
Gdyż miłość to nie twój wóz, a jedynie zdolność nim jazdy.
Wozem tu może być Twe ciało, ale przyznasz, że nie każdy
tak, jak stary wyga Marian potrafi świetnie ścinać zakręty tutejsze.
Więc, wóz czy przewóz mi powiedz, co jest dla Ciebie ważniejsze?

<< O! Stary, to mi teraz dopiero zaś do pomyślenia dałeś,
sam bym tego nie wymyślił, Miłość wcale nie jest banałem!>>

Pamiętasz jak pierwszy raz w życiu wozem jechałeś?
Jak jeszcze nic, o prowadzeniu jego nie wiedziałeś?
I to podniecenie gdy powróz w swe ręce złapałeś?
Umówmy się, że się wtedy w tym zaś zakochałeś!
A dzisiaj po latach, to już nie jest zaś tak samo.
Już tak Cię to nie bawi, jak wtedy wiozłeś siano.
Ale dalej to kochasz, dzierżyć w rękach te lejce
i wciąż sztuczek się uczyć jak mknąć nim najprędzej.
Może i powróz trochę jest obwisły po latach posługi.
Ale przyznaj, jak go trzymasz, ciężko zamienić na drugi.
A nawet jakbyś tego kiedyś w końcu jednak dokonał.
To od początku musiałbyś się tego uczyć, aż byś skonał!
Mało tego, twój stary, dobry wóz trzeba by też wymienić,
gdyż nie współgrałby już razem z lejcami jak mi się mieni.

<< Uff! Teraz to ja już nie mam nic do powiedzenia
poza wielkie “Dziękuję” za te słowa oświecenia.>>

Nie ma za co Marian.Cała przyjemność po mej stronie.
Jedyna rzecz, od czego zaczynają boleć mnie tu skronie.
To znowuż te Twe słowa, których tutaj używasz.
Pozwól, że Ci wyjaśnię, aż mi się samo wyrywa:
Oświecenie to jest taki “stan” tej absolutnej wiedzy
o dokładnie tutaj wszystkim, a nie o tym co koledzy
między sobą beztrosko teraz w barze rozprawiają.
Bo to są fakty z życia, co wszystkich nas zbliżają.
A powiedz mi tak Marian, proszę z czystej ciekawości,
jak już tak sobie gadamy o tym, co nas podnieca, złości.
Za co, tak naprawdę, nie zasługuje na Twoje dobre imię.
Ta “nie twoja” niewiasta, przepraszam, jak jest jej na imię?

<< Anka się nazywa. No wiesz, jak to w życiu wcześniej było.
Jak byliśmy młodzi, razem na imprezach do rana się piło,
a potem już z łóżka dniami i nocami nie wychodziliśmy,
tylko ostro razem swe marzenia seksualne spełnialiśmy.
Teraz jest inaczej. Już mnie tak nie pociąga jak kiedyś,
“miłość” się wypaliła, a mi, wiesz, dalej się chce i wtedy.
Szukam jakiejś laski od czasu do czasu,
takiej, co nie robi, wiesz, za dużo hałasu.
Żeby swoje stresy życia jakoś rozładować.
Co ja będę gadał, wiesz dobrze o czym mowa.>>

Chyba się domyślam o co Ci tu chodzi
też pamiętam czasy jak byliśmy młodzi,
ale powiedz mi zaś jedno: czy o tym gadacie
z Anką, kiedy o swym związku rozmawiacie?

<< No, co Ty głupi? Przecież by mnie z domu wyrzuciła.
A teściowa to by mnie już na bank wszystkiego pozbawiła!
Przecież jakby ona się o tym kiedyś dowiedziała,
to by już na pewno o tym zaś cała wioska gadała. >>

Nie o to mi chodzi Marian tutaj wcale,
żebyś jej powiedział o zdradzie zaś, ale
o to, jakbyś kiedyś Ankę sam tu poinformował.
Że nie do końca macie, wiesz, jakbyś chorował,
klarowny obraz swoich tutaj oczekiwań
co do życia razem. To tak jak kufel piwa
byś jej obiecał za to, co Anka Ci zaś powie
co jej nie odpowiada. A po wypiciu Ona Tobie
by może wyjaśniła dlaczego, wiesz, już nie lubi
ostatnimi czasy jak kiedyś. Być może się zagubił
gdzieś balans współżycia od tej Waszej młodości.
A to by mogło nauczyć z kolei Was trochę o Miłości.

<< Nie, no wiesz gadamy z sobą o problemach.
To nie jest tak, że kontaktu między nami nie ma.
Tylko, wiesz, gdy ja o seksie zaczynam z nią gadać,
to ona: “seks jest najważniejszy”. A ja bym chciał tu nadać
naszemu związkowi jakiejś intymności, wiesz, trochę czułości.
A jak już uda mi się ją przekonać, by pouprawiać trochę “miłości”.
To zaś w łóżku jej te cholerne hormony
ją wnet tak oplatają jak jakieś demony.
I mi jest też ciężko się wtedy skoncentrować.
Skończyć stosunek, by się nie denerwować.>>

A co takiego tak Cię tam Marian denerwuje?
Że nie możesz sie skupić na tym, co czujesz.

<< Najpierw, to te wszystkie jej rytuały.
Muzyka, smrody, świece i inne banały.
Potem to, że mnie prosi o to, bym jej gadał
jak ją szanuję i kocham. Przecież nie wypada
w czasie seksu rozmawiać o tym, co robię
Zdecydowanie lepiej jest się skupić na sobie.
No, bo jak mam zaś dojść do samego końca,
kiedy już nie zdołam wcisnąć mojego zaskrońca.
Bo zaś mnie rozproszyła tym swoim gadaniem
i teraz potrzebuję czasu, nim mi znowu powstanie. >>

No, bo widzisz Marian, to nie jest wcale takie proste.
Wspominałeś wcześniej o Bracie, a masz też Siostrę?

<< Nie mam, ale co za różnica? Przecież z nią bym o tym
nie gadał nigdy nawet, bo to dopiero by były kłopoty! >>

Nie o to chodzi Marian. Tu chodzi o różnice.
Tak już zostało ułożone zaś całe nasze życie.
O tym, że na zewnątrz chłopcy i dziewczyny
wyglądaja inaczej, co do tego się zgodzimy.
Jednak nasze różnice są równiez i wewnątrz
ciała i rozumu, postrzegania świata zewnątrz.
Weź wyobraź sobie teraz mój Drogi Kolego,
że Anka potrzebuje Ciebie nie zaś dlatego.
Byś jej wkładał, jak to mówisz, swojego zaskrońca,
tylko po to, by wiedziała, żeś jej wierny obrońca.
A, jak wcześniej o tym już tu dzielnie rozprawialiśmy,
wiedza to teoria i praktyka razem, to już skumaliśmy.
Teraz, żeby wszystko to jakiś tu sens zaś miało,
podzielmy sobie Ankę w pół: na duszę i na ciało.
Powiedzmy, że dusza zajmuje się u niej teorią.
Ciało, to chyba jasne, praktyczną stroną. Euforią
zaś kierują takie, jakby, pomosty pomiędzy nimi.
Które pod mikroskopem pokazują, że się różnimy
od siebie i to bardzo w milionowych kwestiach.

<<Wiem chyba o czym mówisz. Ja nie mogę przestać
myśleć od lat jak Anka może siedem rzeczy naraz
w jednej chwili robić. Dla mnie to zwykły ambaras.
Mało tego! Jak się na telefonie z Danką czasem uwiesi.
To dwie połowy meczu, aż mi szkoda czasem tych kolesi,
co przyszli ze mną pooglądać, jest w stanie przegadać.>>

O klapę w toalecie też wojna? <<Nie ma o czym gadać!>>

Widzisz! To wszystko, dlatego, że się między sobą różnimy
i nie ma w tym absolutnie niczyjej z nas winy.
Najważniejsze to chcieć tych różnic się nauczyć
od siebie nawzajem i nikt już nie będzie buczeć
na drugiego. Gdyż będąc świadomym zróżnicowania
o wiele łatwiej jest nam do zakomunikowania
tego, co nam u drugiej osoby zaś nie odpowiada,
ale z pełnym szacunkiem. Nie zaś jak u pradziada
naszego, starego, który żonę swoją miał za własność
i pogardzał nią przy znajomych aż im światło zgasło.

<< No, dobra rozumiem, co chcesz mi tu teraz powiedzieć,
ale dalej nie wiem jak mam ją kochać i chciałbym to wiedzieć. >>

Pamiętasz te pomosty, co łączą nam Ankę w całość?
Są wiele grubsze niż te nasze. Wiem, że zabolało.
I dlatego tutaj dla nas zaś seks i się kochanie
to jedno i to samo, ale już tak nie jest dla niej.
Jeśli mi nie wierzysz, to weź zapytaj jej samej,
o to co woli bardziej: seks czy się kochanie.
Tak jak ten rytuał, o którym tu wspominałeś,
seks jest tu nagrodą, na którą zapracowałeś.
Podobnie jak z naturą, gdyż Anka jest jej częścią
żeby zebrać plony, musisz zasiać wpierw to.
Potem ich doglądać, martwić się, podlewać
a zaś na sam koniec się raczyć pajdą chleba.
Tak samo i Anka od Ciebie też troski potrzebuje,
bezpieczeństwa w łóżku. Dlatego ona zarygluje
przedtem wszystkie wrota i zapali wszędzie świece,
żeby sama atmosfera dookoła jej podniosła kiecę.
Bez tego całego, jak mówisz, jej “babskiego rytału”
nie będzie potrafiła dojść do tego samego szału,
który my możemy spokojnie sobie osiągnąć
przy zapalonym świetle by do orgazmu dobrnąć.
Kobiecie tu nie wystarczy sam akt seksualny.
Jej struktura ciała nie działa w sposób banalny,
jak większość z nas wciąż myśli i próbuje oszukać
ją. A tak naprawdę siebie, bo ona nie jest taka głupia.
Przez te grubsze pomosty właśnie, Anka więcej czuje
od dzięsięciu tutaj nas wszystkich i wcale nie żartuję.
Do tego słyszy dźwięki, ktorych dla na nas tutaj nie ma.
I zawsze znajdzie, to czego szukamy, tak “od niechcenia”.
Więc jeśli chcesz naprawdę z Anką się móc rozkoszować
całym wachlarzem doznań musicie to razem wypracować.
Bo, gdy ją traktujesz tak, jak zwykłą, uliczną tanią prostytutkę
nigdy się z nią nie zespolisz i seks będzie dla Was tylko trutką.
Która powoli, ale skutecznie zabijać w Was będzie to uczucie
aż zaś przed ścianą staniecie i nie będzie już wtedy gdzie uciec.

<< O kurde Stary! Skąd zaś u nieba Ty to wszystko bierzesz?
Ja sobie to wszystko zapiszę i będę z nią teraz gadał szczerze.>>

Cała to moja wiedza, to tak jak Ci wcześniej mówiłem:
teoria podparta mym życiem, niczego tu nie wymyśliłem.
A o czym tam jeszcze ze sobą prócz seksu zaś rozmawiacie?
Bo czuję że coś nie do końca za dobrze jest u Was na chacie.

<< No wiesz, tak jak mówiłem. Kiedyś mi zależało, a dziś?
Zapuściła się Anka trochę i przed kolegami mi wstyd.
Do tego już dawno tych figlarnych majteczek nie nosi
więc, tym też jak pojmuję już o “miłość” mnie nie prosi. >>

Czyli rozumiem, że jakby, dbać o swój wygląd przestała.
I już Cię tak nie podnieca jak kiedyś, gdy była wspaniała?

<< Dokładnie i jeszcze do tego chce się cały czas przytulać,
a sama to mi nie powie czegoś bym to ja obrósł w pióra. >>

A powiedz proszę tak szczerze, Marian tutaj, między nami.
Ile razy ją przytulasz, czy komplementujesz miłymi słowami?

<< Yyy.. Znaczy jak? Wiadomo, co roku jak są jej urodziny,
do tego raz w miesiącu jak się narzeszcie dobrze zabawimy.>>

No to ja już teraz widzę, gdzie ten Wasz problem leży.
Jak się nie zmienicie nie pomogą Wam tu setki pacierzy.
Posłuchaj mnie uważnie Marian, co ja Ci teraz powiem.
A nawet możesz wygrawerować to sobie kiedyś na grobie.
Bowiem prawda w tym zawarta jest jak dwa plus dwa
i od zarania ludzkości natura nieustannie tego chciała:

Jak Marian nie będzie w życiu Agapao
to do samego końca będzie go to bolało.
Bo Anka Erosa mu nigdy nie zaoferuje,
gdyż, odrzucona, nigdy go nie poszanuje!
Gdy Anka Marianowi szacunku nie okaże,
nigdy jej nie zanurzy w ich Miłości czarze!
Bowiem Agapao razem z Erosem połączą
dwie ludzkie istoty w drzewie życia pnącza.
Wtedy, gdy będą się wzajemnie wypełniać
miłować, szanować i swoją misję spełniać!

<< Jak dotąd, to nawet rozumiałem, co do mnie tu mowiłeś.
Ale teraz, to dla mnie czarna magia, to co mi tu przedstawiłeś.>>

Pozwól, że zaś wyjaśnie Ci tą zawiłą filozofię,
żeby zapobiec Waszej małżeńskiej katastrofie.
Wróćmy zatem może lepiej do tematu tego wozu.
Do jego przemieszczenia potrzebujesz powrozu
razem ze swoją wyuczoną umiejętnością jazdy.
Bez ich połączenia nie wzniesiesz się w gwiazdy.
(Tak jak ten Święty Mikołaj razem z reniferami).
A bez tej podróży zostaniecie z Anką tacy sami.
Gdy chcecie zaś szybować po całym kosmosie
to musicie najpierw zacząć od jazdy po błocie.
W czasie szusowania, Anka musi podziwiać Twą jazdę.
To jak sobie radzisz na zakrętach czy omijając gazdę,
a Ty tu w zamian za to za każdy jej taki komentarz,
dziękować jej pocałunkami i dbać o cały inwentarz.
Do tego gdy już z błota na prostą drogę wychodzicie,
(którym tu w przenośni jest wasze całe wspólne życie)
to Twoją rolą tutaj Marian, prawie że nieustannie
jest wciąż przytulać Ankę jakbyście byli w wannie.
I wierz mi, zanim na drodze do Was Maluch gwizdnie
Anka będzie jak z “Playboya” w koronkowej bieliźnie.
A ty nie będziesz się musiał jej przede mną wstydzić.
Mało tego! Przestaniesz na zawsze z jej piersi już szydzić.
A to dlatego Marian, że nareszcie się w końcu dopełnicie
i będziecie razem wiedli bardzo długo szczęśliwe życie.
Bo przyznasz sam, że gdy Anka będzie tu jak Afrodyta,
to Tobie też jazda wozem będzie szła niczym z kopyta.
Ale żeby Anka te figlarne wdzianka sama tutaj wdziała
musi poczuć Agapao. Potem, uwierz, będzie naga cała.
Odda Ci się bez żadnego namawiania, w całej swej okazałości.
Tylko, gdy poczuję od Ciebie trochę prawdziwej Miłości.
Jak wcześniej tu wspominałem wszyscy się zaś różnimy.
My szukamy tu seksu i szacunku i cały czas się dziwimy.
Że kobiety nas, facetów, w ogóle tutaj zaś nie rozumieją,
kiedy sami też nie wiemy, czemu one od środka niszczeją.
A powodem tego stanu jest dla nich ten brak naszej Miłości,
gdyż one, jak bez wody plony usychają i nie ma co się złościć.
Taka jest już po prostu natura tego całego Wszechświata
i gdy chcemy w gwiazdy lecieć, zrozummy Siostrę i Brata.
Uwierz mi Drogi Kolego, że jest warto choć raz spróbować
to o czym tutaj rozprawiam, bo gdy już zaczniecie szybować.
Nie wrócicie więcej do błota, bo tam się zaś tylko grzęźnie,
ale będziecie tam w pełni sobą. Ona Afrodytą a Ty mężnie
będziesz ścinał, nie tylko zakręty, swoim niewidzialnym wozem.
Ale, wierz mi, że nigdy w życiu nie sterowałeś takim powrozem.

<<Uff… Nie wiem jak mam Ci dziękować za te cenne rady
Od dzisiaj będę przytulał Ankę nie szukając żadnej zwady.
I, jak to wspominałeś wcześniej, w cierpliwość się uzbroję.
Resztę życia, aż po grób zaś będę czekał, jakem tutaj stoję!>>

Możesz mi obiecać jedno: że, wszystko to, co teraz mówisz
będzie szczere aż do bólu i bez wykrętów, a się nie pogubisz.
Jedna rzecz, o której jeszcze chciałem tutaj zaś napomnieć.
Buduj resztę swego życia, tak by je było warto wspomnieć.
Bo, jak wcześniej wspominałeś macie razem też potomstwo,
więc zadbajcie o nie wspólnie. Niechaj głód czy też łakomstwo
nie zmarnuje zaś tego tutaj, co, jak mówisz, dzisiaj zaczynasz,
bo jeśli kiedyś do tego dojdzie, to będzie tylko Wasza wina.

<< A jeszcze o jedną rzecz chciałbym zapytać tutaj.>>
Słucham Marian, co Cię tam znów gryzie na dole ucha?

<< Eh! To nic takiego. No, bo jak wcześniej tutaj mowiłeś
że ten rytuał jest ważny. Całowanie, tulenie się i tak przez chwilę
się zastanawiać zacząłem teraz czy, jak Anka wtedy zaś krzyczy
podczas igraszek, to czy ten cały proces. Gdy ja, jak na smyczy
jakiejś sie czuję, jakby mnie trzymała przed samym dojściem.
To w ogóle ma jakiś sens dla tej całej naszej, wspólnej miłości.>>

Poczekaj chwilę! Bo nie do końca to pytanie rozumiem.
Chodzi Ci o to, że jej zaspokoić jeszcze nie umiesz?

<< Nnno, coś w tym sensie. No bo zaś wcześniej,
wiesz, był seks, ja dochodziłem i było swietnie.
A teraz po latach jak się już czasem kochamy,
to ona mi czekać każe. Jak ja bym miał plany
co do tego, żebym swym zaskrońcem sterował.
A to przecież nie jest jakiś ze sexshopu towar. >>

A co Anka mówi o tym, jak później rozmawiacie?
No bo podejrzewam, że o seksie normalnie gadacie.

<< Nnno wiesz. Gadamy, ale nie o takich sprawach
Raczej, jak tam było. I ja zaś muszę wtedy udawać.
Bo też nie chcę jej sprawić, wiesz, jakiejś przykrości,
Ja chcę, żeby ona była zadowolona z tej naszej miłości.
No i chyba mi tutaj wychodzi ta miłość nasza zaś z czasem,
bo Danka się zainteresowała też wkrótce moim złamasem.
A z nią jest jak z Anką, tylko te parę lat wcześniej
wiesz, bez pierdół, raz, dwa, trzy i jest nam świetnie.
Tylko, że ja Ankę zaś bardziej lubię tutaj od Danki.
No i z nią mam dzieci, a Danka jest dla zachcianki.
No i chciałbym jakoś, wiesz Dankę zawlec do łóżka,
by pokazać zaś Ance, jaka już jest z niej staruszka.
Może by w niej to obudziło jakiś ten do mnie szacunek
i ta cała nasza miłość, by zaś obrała właściwy kierunek.
Tylko teraz tu po tym, co tu od Ciebie dziś usłyszałem.
Nie wiem czy to dobry pomysł, tak sobie pomyślałem.>>

Marian, słuchaj dzielnie, co ja Ci teraz powiem
(Uff! Fromm normalnie, przewraca się w grobie.)

Pierwsza rzecz: To jak Wy tam ze sobą baraszkujecie
nie powinno tu obchodzić absolutnie nikogo na świecie
poza Wami. Więc mam nadzieję, że jestem tutaj jedyny
któremu właśnie mówisz, te niespodziewane nowiny.
Druga sprawa jest taka, że to jak długo seks trwa
zależy od was obojga i nikt nikogo nie zmusza
do czegokolwiek. Chyba, że ustalicie to wcześniej,
cokolwiek na ten temat, inaczej zaś jest obleśnie.
Stawiać kochaną osobę przed dokonanym faktem,
jeśli nie jest to dogadane między wami kontraktem.
Trzy: Z tego, co słyszę, to musisz porozmawiać poważnie z Anką.
Przede wszystkim szczerze o waszym romansie tu z Danką.
(Ja wiem, że to jest trudne, niczym wyprawa w Himalaje.)
Później o tym, że gdy Anka dochodzi to Marian tu zostaje
trochę zaś w tyle i cała ta sytuacja Jego strasznie irytuje.
Wytłumaczyć jej dokładnie musisz, co Marian wtedy czuje.
To, że, jak sam tu mówisz, czujesz się wtedy jak towar.
To tak, jakby na odwrót, ona Ci wtedy stawia ten browar.
I dowiaduje się wtedy, że Cię to do końca nie zaspokaja.
Zaproponuj jej zmianę techniki, akurat jest ich cała zgraja.
Tylko to, co Ty o “miłości” mówisz, to tutaj jest seksem dla niej.
I żadna zaś jego technika, nie zakończy się dla was kochaniem.
Wręcz przeciwnie: Miłość, którą razem i ciężko wypracujecie
uszczęśliwi was oboje. Będzie to seks najlepszy na świecie!
Bowiem tutaj seks jest, tak samo, jak tak zwana “zmiana świata”,
efektem ubocznym Miłości. Liczy się szacunek do Siostry i Brata!
I rzecz najważniejsza, że szacunku nie obudzisz
w nikim szantażem. Tym bardziej jak się łudzisz
negocjacją bagażem, którym chcesz obarczyć
tutaj swoją Ankę, (mam na myśli "dostarczyć"
jej do łóżka Dankę.) To na pewno nie pomoże
tej waszej Miłości. A jeszcze tu, nie daj boże,
pomoże zazdrości, która całkiem związek wasz
wypali jak kwasem. Więc wtedy przegrywasz
batalię zaś z impasem. Którą możesz wygrać
rozmawiając z Anką, o tym jak masz sam zebrać
się do rozmowy z Danką. Żeby jej tutaj wyjaśnić,
że romans jest zakończony i ostatni rozdział baśni 
został właśnie skończony. To Ci zaś tutaj pomoże
by być szczerym wobec Anki i jeśli, nie daj boże,
będzie szantaż od Danki. To wtedy się przekonasz
czy matka Twojego dziecka. Jest jak, mawiają poeci,
zdolna stanąć murem, gdy jej kiecka za Tobą wnet wzleci.
Znając kobiecą naturę, to Anka już dawno wyczuła,
że romansujesz z Danką i tylko by bardziej popsuła
wasze ciężkie relacje. Dlatego siedzi cicho w domu,
co nie znaczy, że ma rację, i o tym nie mówi nikomu.
A to dlatego właśnie, że, tak zwana, “kobieca intuicja”
zdradę “wyczuwa” na kilometr i wie, że Ci grozi banicja.
Jednak jej “efektem ubocznym”, który zaś nas tutaj ratuje,
jest litość do tych, których kochają i dlatego to akceptuje.
Ale gdy sam mężnie do niej przyjdziesz i okażesz tutaj pokorę,
powiesz jej szczerze jak było, to może stać się to motorem.
Na którym razem wykaraskacie się po czasie z tego błota.
I wtedy na poważną, szczerą rozmowę przyjdzie Wam ochota.
Pozwól mój Drogi Kolego, że jedną wskazówkę Ci tu doradzę
żebyś “męską dumę” zostawił za drzwiami. Bo ona, jak gazem
by ktoś psiknął, podczas tej rozmowy zepsuje całą atmosferę,
dookoła, między Wami i cały Twój wysiłek pójdzie w cholerę.
Gdyż Anka, pomimo tych jej wielkich pomostów, nie rozumie
jednej, najważniejszej rzeczy. Szacunku do Ciebie i zaś nie umie
po prostu w ten sposób z Tobą rozmawiać, żeby Cię nie drażnić.
I nie jest to absolutnie jej wina, tak chciała natura i jeśli rozważny
będziesz podczas tej rozmowy to zrozumiesz sam czym jest Miłość.
Tak, niestety to działa, byśmy mogli się razem dopełnić i chwilą
tą się zaś połączyć na zawsze. Gdyż, kiedy raz z błota wyjdziecie,
świadomi wszystkiego, co oboje tam doświadczyliście. Będziecie
unikali jak ognia powrotu tamże. Gdyż to w Was wszystko wypala,
co ludzkie wewnątrz i w wyniku tego zostaje księżniczka i mądrala.
Księżniczka, która w życiu nie poczuje czym jest “męska duma”.
Mądrala, co go drażnią “babskie hormony” i nigdy ich nie skuma.
A kiedy ten etap nareszcie wspólnie jakoś przebrniecie.
Wierz mi, najszczęśliwszą parą w tym Wszechświecie
się poczujecie, a On wtedy też “zrozumie”, kim jesteście.
Gdyż takie są jego odwieczne zasady i wtedy nareszcie
otworzą się przed Wami całkiem nowe tutaj możliwości.
Których nigdy, bez przyczyny, nie poznają ludzie prości.
Gdyż, jak to ktoś kiedyś powiedział, “Miłość jest kluczem
do otwarcia skarbca Wszechświata” i tylko tu pilny uczeń
bądź uczennica, którzy, pomimo, że wciąż tutaj zaś błądzą.
Są zaślepieni tą dumą, władzą prestiżem, i pieniądza żądzą.
Pewnego dnia to zrozumieją, że wszystko jest tutaj marne,
a jedyną wartością tutaj jest szczere dawanie siebie ofiarne.
I tu naprawdę nie jest nieważne, czy będzie to Anka.
Brat, którego lata nie widziałeś, Tadek czy też Danka.
Gdyż, jak to wcześniej wspominałem, tu nie rozchodzi
się o obiekt siebie dawania, a o umięjętność. Która płodzi
nowe, szersze spojrzenia na ten Wszechświat dookoła,
jaka naprawdę tutaj jest nam wcześniej przypisana rola.
Którą, tak wbrew pozorom, zaś sami sobie wybraliśmy,
żeby się nauczyć tego, czego wcześniej nie chcieliśmy.
Gdyż, możesz mi tu wierzyć, że datę swojego urodzenia
sam sobie Marian tam ustaliłeś, tak jakby od niechcenia.
Spełniając tu swe marzenia z trochę innego wymiaru.
I zdaję sobie sprawę, że z perspektywy tego baru,
w którym właśnie teraz się razem tutaj znajdujemy
brzmi to jak średniowieczna herezja. Której nie chcemy
nawet dopuszczać do swego świata postrzegania.
Lecz pamiętaj jedno: prawda zawsze boli od zarania
dziejów. Ale gdy ją przyjmiesz zaś do swojego serca,
nie będzie Ci zaś straszny polityk, ksiądz, czy morderca.
Gdyż zrozumiesz jedno, że tutaj tak samo jak Ty, tak oni.
Też spełniają swe marzenia: kłamiąc, czy używając broni.
I wierz mi Drogi Kolego, że to nie jest żadna historia,
którą z palca wyssałem i gadam z nudów. Gdyż Euforia,
której sam nie raz w tym życiu przez lata doświadczyłem.
Pokazała mi tu możliwości o jakich nawet nie śniłem.
Zdaję sobie sprawę, że wszyscy, co teraz to czytają
śmieją się do rozpuku i w czoło się cały czas stukają.
Jak wspomniałem wcześniej, już się tym nie przejmuję
i dalej po Wszechświecie sobie z gwiazdami podróżuję.
Gdyż wibracja, w którą wprowadza Cię sztuka Miłości.
Łączy Cię z gwiazdami sercem, a nie jak ludzie “dorośli”
dzisiaj. Kontaktują się między sobą pismem obrazkowym.
Bo jeśli to jest postęp ludzkości, to ja wybieram skowyt.
Podczas pełni księżyca zaś na górskim tutaj sczczycie,
gdzie w pełni czuję w całym mym ciele swoje życie.
A nie w zatłoczonych, duszących mnie metropoliach,
w których narkotyki, seks i alkohol to jedyna “euforia”.
Która, co prawda, nam daje chwilową ucieczkę z tego świata,
ale płacimy za nią dość słono: Miłością naszej Siostry czy Brata.
I jak sam/a możesz tu przeczytać jedną linijkę ciut wyżej.
Specjalnie nie użyłem przyimka “Do”, gdyż to nas niżej
stawia podświadomie zaś w obiekcie zainteresowania.
A moja osobiście wypracowana zdolność dostrzegania
pułapek życiowych pozastawianych na nas tutaj wszędzie.
Mnie informuje, by nie tkwić nigdy już w tym błędzie,
w którym znajduje się niestety dzisiaj większość ludzi.
I na lepszą przyszłość różnymi uzależnieniami się łudzi.
A jeśli sami nie wyzwolą siebie z tego więzienia dookoła.
Nikt za nich niestety tego, za żadne skarby, zrobić nie zdoła.
To tak jakbyśmy zdecydowali wziąć udział w partii szachów.
A potem poprosili kogoś, żeby zagrał za nas, gdyż ze strachu
przed klęską z, o wiele bardziej doświadczonym przeciwnikiem,
poddalibyśmy się. A tu grą mamy się raczyć, nie zaś jej wynikem.
Gra owa się toczy we Wszechświecie, od zarania, nieustannie.
Nie tylko teraz, gdy cały nasz świat pogrążony jest w kwarantannie.
Bo, gdy spojrzymy szerokim okiem na odwieczną historię ludzkości,
człowiek od zawsze błądził. Gdyż bezustannie potrzebował Miłości.
Różniły się tutaj tylko okoliczności i panujące wtedy systemy,
od Philoteknos przez Storge po świat, w którym dzisiaj żyjemy.
I może tak być, że właśnie dzisiaj, podobnie jak byliśmy mali,
odcinamy powoli tę pępowinę, która nas łączyła. Byśmy cali
mogli wzrastać w połączeniu matczynej i ojcowskiej Miłości,
żeby finalnie wszyscy mogli poczuć niezastąpiony smak wolności.
Gdyż bez jednego, nie ma tu drugiego jak i zaś również odwrotnie:
Miłość dzieckiem wolności, a wolność Miłości i tak wielokrotnie.
Właśnie powtarza się historia cyklicznie, a nie jak nam wmawiają
od dzieciństwa, że z przeszłości przyszłe zdarzenia wynikają.
Bo, gdy dziś spojrzymy chociażby na kulturę Egiptu starożytnego.
To ciężko wyjaśnić budowę piramid bez rozwoju zaawansowanego.
I to nawet takiego, o którym nie możemy dziś nawet tutaj marzyć,
więc jak przy użyciu prymitywnych narzędzi mogło się to wydarzć?
Odpowiedzią tu jest architektura i budowa “zamku koralowego”,
który został zbudowany przy pomocy prawa anty-grawitacyjnego.
Czyli są na świecie przesłanki co do zaawansowanych okresów,
ludzkości sprzed biblijnego raju, które pełne były takich ekscesów.
Jak również po wyjściu z Edenu, gdy morze się rozstąpiło.
Albo, gdy Babel wraz z Sodomą i Gomorą “coś” tam zatopiło.
   A powiedz Marian jak tam Ci idzie z tą abstynencją Twoją?
<< No powiem Ci, że postępy robię, aż mnie koledzy się boją.
Dzisiaj, dokładnie po tygodniu jak się ostatnio spotkaliśmy
siedziałem na grillu z nimi i po jednym litrze tylko wypiliśmy.
Ale piwa, przecież nie gorzoły, a potem wjechała zaś na stół
następna butelka i czmychnąłem czym prędzej. Jakbym czuł
że to ten moment, w którym należy przerwać ten czas trwonić
i zająć się gotowaniem. Czymś, co zawsze lubiłem. I zadzwonił
mi wtedy telefon, wiesz, tak jakoś niespodziewanie, dosyć ważny.
I przez to zacząłem nad tym wszystkim rozmyślać, jak gwiazdy,
co wcześniej sam wspominałeś, się między sobą tu komunikują.
I zaczynam już w to wierzyć, że one naprawdę się mną opiekują.>>
Heh! Ja już słyszę, po tym co mówisz, że rozmowę z Anką odbyłeś,
co zakończyła się waszym sukcesem i że już sam to przetrawiłeś.
Chciałbym Ci tu z całego serca serdecznie tego pogratulować.
I, jeśli pozwolisz, troszeczkę do następnego kroku zmotywować.
To właśnie jest jedno z z praw tego Wszechświata,
które nazywa się “przyciąganiem” Siostry albo Brata.
Bo gdy na określonej tu częstotliwości sam wibrujesz,
przyciągasz gwiazdę, które dokładnie tak samo “czuje”.
To, co w większości ludzie nazywa tutaj “przypadkiem”,
jest po prostu synchronizacją wibracji. Która “ukradkiem”,
jakby magnesem, przyciąga nas i wszystko dookoła do siebie.
W zależności od tego w jakiej znajdujemy akurat się potrzebie.
I nie ma tutaj absolutnego znaczenia, czy jest to “szczęśliwy”
albo “nieszczęśliwy” moment, gdyż nasza potrzeba w kłopotliwy
lub zaś łatwy sposób zostaje, tak czy inaczej, zawsze spełniona.
I w ten sposób równowaga Wszechświata zostaje przywrócona.
Gdyż wszystko tutaj we Wszechświecie cały czas wibruje.
Tak samo jak dżwięk, światło, czy cokolwiek, co tu czujesz.
I masz Marian tą możliwość, żeby samemu zadecydować
na jakiej częstotliwości chce być, i uwierz, to nie są puste słowa.
<< Ale co przez to rozumiesz? Sterowanie swą częstotliwością?
Coś w głębi zaś czuję, że to ma związek z naszą Milością.>>
Trafiłeś tutaj w sedno mój Drogi Bracie! Miłość umożliwia nam
razem z Pasją wibrację na najwyższych częstotliwościach tam,
podczas, gdy najniższymi tutaj są poczucie wstydu, jak i winy.
<<Wiem, o czym mówisz teraz. Nigdy nie miałem takiej miny
okrutnej w życiu, gdy na ciężkim kacu, do lustra czasem zaglądam.
Póżniej zaś dochodzę jakoś do siebie i kiedy w końcu posprzątam
ten bałagan wokół siebie. I znów spojrzę do lustra, inaczej wyglądam.>>
Dlatego, że gdy zaglądasz do lustra chcesz sprawdzić jak On tam
się w tej chwili czuje. Pamiętasz tekst: “Lustro prawdę Ci powie”?
To nie żadna poezja, to drogowskaz, napisany w prostej mowie.
Gdyż tam możesz zobaczyć na jakich częstotliwościach wibrujesz.
Gdy sprzątasz, jesteś aktywny, powiedzmy, że w połowie czujesz
to, czego możesz doświadczyć gdy zmienisz swoją częstotliwość.
Na o wiele wyższą jak entuzjazm, optymizm Pasja czy też Miłość.
To, że rodzimy się nadzy i sami 
i zarazem sami też tu umieramy,
powoduje, że się wciąż wstydzimy 
i wibrując najniżej zwyczajnie błądzimy.
Lecz, gdy swoją wibrację zaś podniesiemy,
do poziomu Miłości, jak wszyscy tego chcemy.
Zaczynamy pojmować owe prawa Wszechświata.
Które dają nam możliwość między gwiazdami latać!
Widzisz, to, że dzisiaj sam zdecydowałeś w porę
zmienić swą drogę życia. Kosmos wysyła Ci, torem
trochę innym niż zazwyczaj, jakby to potwierdzenie.
Że przyjął do wiadomości już Twoje oświadczenie
tutaj w sprawie Miłości i Twojej szczerej chęci nauki.
I będzie Cię “wspierał” tu, wierz mi codziennie, dopóki
sam się wypierał nie będziesz swojego postanowienia.
I nie będziesz chciał przerwać tego procesu. Dla Ziemian
ciężko jest ten szał zrozumieć, ale tak działa nasz Wszechświat.
Właśnie od zarania. I gdy wibrujesz wysoko, postrzegasz ten świat,
podobnie jak “zjarana” osoba. Podejrzewam, że nie próbowałeś
w swoim życiu marihuany. I wcale nie musisz, gdyż zostałeś,
jak każdy z nas, “utkany” niewidzialną dla Ciebie teraz nicią.
Która łączy nas wszystkich w jeden gigantyczny kłębek życia:
Hunab Ku. I jeśli się teraz dostroisz do kogoś, kto sobie wibruje
na tym poziomie, gdzie to dokładnie widać, to to zaobserwujesz.
<< A, przepraszam, że przerywam, jak mam się tutaj “dostroić”?>>
Dla wyjścia poza zmysłowe postrzeganie musisz się tutaj uzbroić
przede wszystkim w cierpliwość i spokój. Do tego są różne metody
od modlitwy, przez medytację, oddech aż po “prymitywne” sposoby.
(Którymi są tu na przykład lsd, ayahuasca czy grzybki halucynogenne),
ale te ostatnie bym Ci szczerze odradzał, gdyż powodują one niezmienne
pytania wewnątrz Twojego mózgu i jeśli na codzień żyjesz zaś poza naturą,
wszystko, czego po nich doświadczysz będzie dla Ciebie absolutną bzdurą.
Lepiej jest więc w zatłoczonym mieście, w jego hałasie zaś skupić się na sobie.
Za pomocą kontroli oddechu, medytacji, modlitwy, jak ja od roku to robię.
Wszystkie owe nazwy zaś jedno i to samo nasze działanie tutaj nam określają.
Chodzi o odzyskanie kontroli nad swoją podświadomością, które z kolei nam daje
możliwość spojrzenia na Wszechświat z zupełnie tutaj odmiennej perspektywy.
Doświadczenie swojego prawdziwego Ja. Wcześniej niż te nasze pierwsze pływy
w naszej matki ciele, kiedy nas tutaj rodziła i Miłością swoją na świat nas powiła.
Wiesz Marian, ja nigdy w kraju nad Wisłą nie żyłem zbyt religijnie
(co też wcale nie znaczy, że teraz do kościoła uczęszczam usilnie,
ale nie w tym rzecz.) Chodzi mi o to, że moim największym atutem
zawsze była szczerość wobec siebie, bym nie zginął pod czyimś butem.
Obserwując świat dookoła wiedziałem, że jestem tu od wszystkich inny
i budowałem swe życie jak chciałem. Nie zważając na to, czy zaś winny
się czuję. Gdy wciąż, jak mi wciskali, grzeszyłem: ruchałem, ćpałem i piłem.
Chodziłem na miasto z kumplami, gdzie nie jedną z nimi “zadymę” przeżyłem.
Ale, gdy rok temu stanąłem obok Jezusa na krzyżu, to coś we mnie jakby pękło.
I gdy z Machno, podczas rewolucji walczyłem, zrozumiałem w czym leży sedno.
Nie bój się, nie będe Cię teraz zamęczał opowieściami zaś z mojej przeszłości.
Chcę tylko tutaj Tobie wyjaśnić, dlaczego wciąż opowiadam tu tyle o Miłości.
Nigdy w życiu w Nią nie wierzyłem i uważałem że jest, jak pieniądz, iluzją.
Ale gdy jej na sobie doświadczyłem razem z tą wprost niesamowitą zaś fuzją
Euforii, wiedzy o Wszechświecie oraz współczucia do każdego tutaj istnienia.
Nie moge przejść obojętnie obok tego wszystkiego, gdyż cały czas doceniam
wciąż i bardzo szanuję moje kochane życie, które nauczyło tutaj mnie wiele.
Chciałbym, więc jakoś tak od siebie, całemu Wszechświatowi w owym ciele
na zawsze tutaj podziękować,
więc dlatego z Tobą się dzielę.
Tą wiedzą ubraną w te słowa:
“Chetverik” to taka stara, antyczna słowiańska metoda
do odnalezienia, poprzez “obserwację” tu emocji, “boga”.
Zaczyna się od naszego na własnym oddechu skupienia.
Poprzez “spojrzenie” głęboko wewnątrz siebie i zrozumienia
tych zasad rządzących tutaj wszędzie na tym Wszechświecie.
A jeśli chcesz możesz wypróbować ją na sobie w “odwecie”.
Za to, w jakim bagnie przyszło Ci tutaj swój żywot dokonać.
Abyś mógł wszystkich swych “wrogów” Miłością “pokonać”.
Stań prosto, zamknij oczy i skup się tylko i wyłącznie na oddechu swoim.
Wdechem wciągasz energię Wszechświata, która poprzez Twoje dłonie,
dokładniej ich środek, wędruje wzdłuż rąk i ramion aż do Twojego karku.
Wydechem ją kierujesz w dół trzy palce niżej pępka. Gdzie zaś w “garnku”
zbierasz ją za każdym razem aż poczujesz że go aż do końca napełniłe/aś.
Wtedy zebraną kulę energii swoim kręgosłupem do hipokampu przesyłasz.
Hipokamp tu orientacyjnie leży w środku mózgu, obok ciała migdałowatego.
Stąd ją wysyłasz dalej niż wyciągnięte ramię, ciut wyżej linii ucha prawego.
Następnie wyobrażasz sobie jak wiruje przeciwnie do wskazówek zegara.
I teraz zaczyna się obserwacja emocji, wszystkiego, co tam się dzieje naraz.
(Po to, żebyś później mógł w życiu rozpoznać co się w Tobie dzieje i zostać
sprawcą, a nie ofiarą wszystkich dookoła emocji), która nie jest taka prosta.
Więc będziesz musiał/a powtarzać wszystko aż sam/a w końcu zrozumiesz
o co dokładnie tutaj chodzi. Potem zaś “wirującą kulę” sam/a zatrzymujesz.
Po dziesięciu minutach analizy powtarzasz, jak przedtem: od dłoni, poprzez
kark do “garnka”, potem hipokamp lecz teraz zamiast zaś prawej, lewą też
stronę “wirujesz”. Znów wszystko “oglądasz”, później sam/a “zatrzymujesz”.
I powtarzasz to samo z tylnią częścią swej aury, a tu nie ważne jak “wiruje”.
Ostatnią i najprzyjemniejszą tu częścią tego starożytnego sposobu na wiedzę
o sobie i kosmosie jest obserwacja przedniej części aury. Do której pomiędzy
brwiami wysyłasz energii kulę, która teraz ze wskazówkami zegara “wiruje”.
W tej właśnie to części z wewnętrznym Ja, czyli swą duszą się kontaktujesz.
Lot ten będzie zależny od tego jak szybko “rozkręcisz” kulę energii uprzednio.
Następnie, jak pewien zespół tu śpiewał, kończymy to wszystko odpowiednio.
Na przemian: wdech – zaciskając i wydech – rozluźniając swe dłonie. Chcę tu
jeszcze napomknąć jedną dość ważną kwestię. Otóż kolejność stron, z punktu
widzenia naszych przodków, odgrywa tu dość ważną rolę. Więc, to powtarzając
tak samo jak oni, dojdziemy do perfekcji afirmacji życia tutaj, zamiast jej udając.
Ja Cię teraz tu zostawię i podróżuję sobie dalej, ale jakbyś kiedyś zechciał Marian.
To, żebyś nie zapomniał, możesz to sobie zapisać i może, jak Hayastan Shakarian.
Dasz szansę tym ludziom, którzy wciąż bładzą tutaj pomiędzy Bugiem, a Odrą
znaleźć zadośćuczynienie na tym “ziemskim łez padole” swoją książką mądrą.
A być może wtedy Oni, oczywiście jeśli tylko sami zechcą, zdejmą swe maski
czerwieni i bieli, co im tu nie pozwalają dziś oddychać, i prześlą dla siebie “łaski”
trochę i zrozumienia. Że w tym samym bagnie przez stulecia tutaj zawsze grzęźli.
Pomagając w życiu wzajemnie sobie, sami się przekonają, że będąc na siebie źli,
wibrując na niższych częstotliwościach nie wznoszą się wyżej, oprócz swej dumy.
I tkwiącej w nich nadziei, że pewnego dnia przyjdzie Zbawiciel, co zawiedzie tlumy
do “Królestwa Niebieskiego” , czy Ziemii Obiecanej, miodem i mlekiem płynącej.
Dopóki dzban, goryczą i żółcią napełniany, będzie wszystko nosił, póki, będące
jego uchem, ich własne dzieci dusz nie zaprzedadzą zamieniając się w automaty.
Które łatwo będzie sterować: włączyć i wyłączyć, gdy przeszkadzają. Wtedy, straty
dla tego kraju i świata, bedą ogromne w porównaniu do Czarnobyla, czy Hiroszimy
razem zebranych z wszystkimi wojnami. Od nich zależy, gdzie się wtedy obudzimy.
Jak dawno Lomonosov w “Elementach chemii matematycznej” ujął to w zdanie:
“Jeśli robisz coś, to rób to ciężko i dobrze, a trudy przeminą i samo dobro zostanie,
aie gdy zło tworzysz z przyjemnością, przyjemność zginie a samo zło pozostanie.”
Nie jest to czcza mowa, a jedynie pięknie dla nas opisane Wszechświata działanie.
Ale zanim jeszcze Ciebie Marian, wraz z resztą Ziemian, tutaj opusczczę.
Pozwól, że jedną melodię w akasha, dobrze Wam zaś znaną, teraz puszczę
Przebój dobrze znany, więc zaśpiewajmy go wszyscy razem z Gwiazdami.
(Będzie się różnił w naszym wykonaniu i jest naładowany innymi słowami):
“My bilionlatki, zerolatki, milonlatki, tysiąclatki, to ja i Ty. To właśnie My.
Sam zapytaj Ojca Słońca i zapytaj Ziemii Matki jakie się wtedy ma sny!”

 

Post pankom:
Jeśli wciąż myślisz dalej, że to wszystko jest poetycką fantazją.
Przeczytaj wszystko raz jeszcze i porównaj z Orwell’a Eurazją.
Gdzie, tak jak dziś, dookoła powoli wszystko się staje nicością.
Pank jest wciąż w nas Miłością, a my tu tej Miłości Wolnością!

W dwa lata po ewikcji ADM, największego skłotu w Amsterdamie
Spisane przez MAluCH-NO-JESUS w Cerdanyoli Pank Podziemie
10.01.2021 – 14.02.2021 05:55, czyli w 35 Dni dokładnie
(Jakby czas miał tu kiedykolwiek jakieś dla nas znaczenie)